Yana Sushi, grzane wino i kino francuskie

O Yana Sushi naczytałam się przeróżnych opinii. Chciałam sprawdzić na własnej skórze (a może raczej na własnym języku?:)) jak tam jest.

Niedawno na znanym portalu internetowym pojawił się kupon zniżkowy: -50% na zestaw dla dwóch osób w Yana Sushi (25 zł zamiast 50 zł). Uznałam, że to dobra okazja na odwiedzenie i sprawdzenie tego miejsca.

Środowy wieczór, miejsce spotkania - Teatr Bagatela. Dłonie marzną, zimno już. Spacerem udajemy się na ulicę Zwierzyniecką, na horyzoncie pojawia się Yana Sushi.
Lokal jest niewielki, urządzony dość ascetycznie. Większość stolików jest wolna, jedynie jakaś para na końcu sali delektuje się japońskimi specjałami. Znad baru macha do nas kot Maneki-neko, który ma przynosić szczęście i dobrobyt. Podobny znajduje się w Bon AppéTea.
Decydujemy się zamówić zestaw Omake: 5 kawałków nigiri, 8 kawałków uramaków Philadelpia, 6 kawałków hosomaków spicy salmon, a do tego lampkę wina śliwkowego.
Na przystawkę dostajemy glony z kiełkami (albo kiełki z glonami). Wygląda to bardziej jak dekoracja stolika, a nie coś do jedzenia. Ciekawość wygrywa, pora pochwycić pałeczki i zjeść trochę zieleniny.
Wino jest smaczne, chociaż nie wyczuwam tam śliwek, bardziej jabłka. W końcu, po dłuższej chwili na stole ląduje talerz z daniem głównym. Bardzo ładnie podane, najbardziej podoba mi się marynowany imbir, zwinięty tak, że przypomina różę. Są też wyżej wspomniane kiełki :)
Zaczynami degustację od uramaków z paluszkiem krabowym, serkiem Philadelphia, sałatą i ogórkiem. Ryż jest smaczny, dobrze przyrządzony, serek nadaje delikatności. Hosomaki spicy salmon są (jak sama nazwa wskazuje) bardzo bardzo pikantne. Trochę zbyt pikantne! Po kilku sekundach mam w ustach istne piekło. Trzeba zagryzać czym się da - kiełkami, imbirem, glonami. Za to sam łosoś jest świeży i delikatny. Na koniec dzielimy się nigiri. Łosoś, tuńczyk, krewetka, pstrąg. Wszystkie bardzo dobre, ale pstrąg chyba najlepszy. 

Plus za ciekawy sposób podania sushi i za naprawdę smaczne uramaki. Minus za to, że nie dostałyśmy mniej słonego sosu sojowego, jedynie ten bardzo słony.

Cena japońskiej kolacji (plus 1 lampka wina śliwkowego) dla dwóch osób, bez zniżki, to 59 zł.
Zapewne nie wybrałabym się tam bez kuponu zniżkowego, bo nie jest to tania impreza. Sushi było smaczne, może nie aż takie smaczne jak w Sushi-Do (tak, tak, nic nie przebije Sushi-Do!), ale naprawdę niezłe i przede wszystkim świeże.

Yana Sushi
ul. Zwierzyniecka 12
Kraków













W drodze powrotnej udajemy się do Bunkra Sztuki na najlepsze grzane wino w Krakowie. Nic tak nie cieszy i nie rozgrzewa w chłodny wieczór jak ciepłe, pachnące goździkami wino z pomarańczą, orzechami, rodzynkami i płatkami migdałów... Jak prawdziwy szwedzki Glögg!
W kawiarni po zmroku panuje magiczna atmosfera. Blask świec i latarni ulicznych, gwar rozmów, korzenny zapach wina... Szkoda będzie stąd wychodzić, w tym miejscu mogłabym przesiadywać godzinami. Ale tego wieczoru czeka na nas jeszcze jedna atrakcja - seans w Kinie Agrafka.
Po japońskiej kolacji, szwedzkim grzanym winie nadszedł czas na francuskie kino - w końcu trzeba być człowiekiem światowym :)





4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. "Les Beaux Gosses"... :P

      Usuń
    2. I warto? Kiedyś zaczęłam oglądać, ale jakoś pierwsze minuty mnie nie zwaliły z nóg, ale może film zyskuje przy bliższej znajomości ;)

      Usuń
    3. Końcowe przesłanie filmu jest bardzo pozytywne, ale całość zwala z nóg :P Jak dla mnie reżyser trochę przesadził, w niektórych momentach byłam zniesmaczona. Wytrwałam do końca, bo byłam ciekawa jak rozwinie się akcja(no i oczywiście dla języka :)).

      Usuń