BAJZEL - to niespokojny, artystyczny duch, który sam komponuje, pisze teksty i nagrywa wszystkie dźwięki. Przy pomocy zapętlania sampli perkusyjnych, gitar granych oraz wokali śpiewanych przez niego na żywo tworzy muzykę do złudzenia brzmiącą jak kilkuosobowa formacja. Jego charyzmatyczne występy, przysporzyły mu sporo fanów w całej Polsce. Muzyk ma na swoim koncie trzy świetnie przyjęte płyty.
Wysłuchałam kilku kawałków YouTube, poinformowałam znajomych i takim sposobem wylądowałam wczoraj wieczorem na Sławkowskiej, w Antycafe.
W środku jeszcze niezbyt tłoczno, widzę wolny stolik nieopodal sceny. Akurat dla naszej siedmioosobowej grupy! Koncert miał się zacząć o 19.00, niestety rozpocznie się godzinę później. No cóż, nie ma co narzekać, lepiej udać się do baru po piwo :) Już kiedyś pisałam, że bardzo lubię Antycafe - przyjemna atmosfera, ciekawe wnętrze, niezła muzyka i cena piwa jako taka (zważywszy na to, że knajpa mieści się kilka kroków od Rynku, 7zł za kufel jest do zaakceptowania).
Siedzimy, rozmawiamy, ludzi przybywa. Kilka minut po 20.00 na scenę wychodzi odziany w dres, niepozorny chłopak z gitarą. Z głośników wydobywają się pierwsze dźwięki muzyki, kolorowe światła zaczynają migotać, dym osnuwa scenę. Nogi mimowolnie przytupują pod stołem, a palec wskazujący uderza o kufel w rytm muzyki. Bajzel daje czadu! Człowiek orkiestra. Ludzie zaczynają tańczyć. Facet ma świetny kontakt z publicznością! Na żywo jego muzyka bardzo zyskuje - gitara i wokal brzmią świetnie, Bajzel energicznie podskakuje na scenie, potrafi zaczarować słuchaczy. Pod koniec koncertu knajpa jest wypełniona tańczącymi ludźmi. Publiczność szaleje!
Charyzmatyczny artysta, muzyka pełna energii, mocne teksty, wybuchy oklasków - to był naprawdę świetny koncert. Koniecznie powtórka w najbliższym czasie!
W drodze powrotnej wstępujemy do Pijalni Wódki i Piwa na "szybkie" małe piwo.
Knajpka z cyklu: nasz mały PRL. Odpalamy wehikuł czasu i przenosimy się na chwilę do tamtych lat. Ściany wytapetowane starymi gazetami, gdzieniegdzie pożółkłe plakaty, w rogu stary telewizor. Bardzo tłoczno, istne stand-up party! Przy zastawionym kuflami barze toczą się rozmowy. W końcu to czwartkowy wieczór, prawie weekend... No i te kuszące ceny - napoje za 4 zł, przekąski za 8 zł. To mi się podoba!
Po koncercie pana Bajzla i kilku chwilach spędzonych w czasach PRL-u, uznaję wieczór za bardzo udany. Pora udać się na ostatni tramwaj i wrócić do rzeczywistości.
Pijalnia Wódki i Piwa
ul. św. Jana 3/5
Kraków
fajnie, że wieczór się udał:)
OdpowiedzUsuńJakis typowy Parodiowacz Gangu z Albanii
OdpowiedzUsuńhehehe
Usuń