Dawno mnie tu nie było.

O tym miejscu powinnam była napisać na początku lata. Korzystając z okazji, że pogoda wciąż jest dla nas łaskawa, a wieczory ciągle jeszcze są całkiem długie i ciepłe, zaproszę Was dziś do ogródka Pracowni pod Baranami.

Piwnicę pod Baranami zna każdy i chyba nikomu nie muszę tego miejsca przedstawiać. Nie wszyscy jednak wiedzą, że Piwnica ma swoją młodszą siostrę - Pracownię. Jak sama nazwa wskazuje Pracownia to miejsce przyjazne wszelakim przejawom kreatywnej twórczości. Miejsce, w którym można posiedzieć przy filiżance dobrej kawy i porozmawiać o życiu z jednym z wesołych barmanów. Azyl, do którego można uciec wieczorem i przy kolorowym drinku rozmawiać z przyjaciółmi do późna. Mikrokosmos pełen kultury. Koncerty, warsztaty dla najmłodszych (i tych trochę starszych), wystawy fotografii i rysunków, projekcje filmów, spotkania z ciekawymi osobami to tylko maleńka część tego, co Pracownia ma do zaoferowania. Więcej o samym miejscu napiszę niebawem, dziś miało być przecież o ogródku!

Słoneczny dzień. Idę ulicą św. Anny, włosy przyklejają mi się do czoła. Nie przeszkadza mi to w zupełności, przecież kocham lato. Na końcu ulicy skręcam w lewo, wita mnie ogródek Pracowni i znajome twarze moich koleżanek. Na Rynku mrowisko ludzi. Nie straszne im upały! Siadamy w cieniu, pod jednym z wielkich parasoli i zamawiamy lemoniadę. Nie ma nic lepszego niż cytrusowy napój z dużą ilością lodu w gorący dzień. Żeby było jeszcze przyjemniej, zamawiamy shandy (piwo + sprite) i świeżutką tartę cytrynową z malinami. W Pracowni codziennie możecie zjeść pyszną tartę na słodko (próbowałam już wielu i większość jest naprawdę godna polecenia) - z owocami, z czekoladą, z serkiem mascarpone, z bezą, z bitą śmietaną... Jeżeli ktoś ma ochotę na coś konkretniejszego polecam quiche na ciepło z sałatką (https://www.facebook.com/PracowniaPodBaranami - fejsbuk prawdę Wam powie i poinformuje jakie quiche są aktualnie w menu). Klasyczna kawa mrożona i pucharek lodowy też się znajdzie. I ogórkowa ice-tea, idealna na upały.

Godziny mijają. Rozmawiamy, jemy, pijemy. Nie odczuwamy uciekającego czasu. W Pracowni nigdy się tego nie czuje. Siedzisz w samym sercu miasta, widzisz tłumy spieszących się ludzi, słyszysz muzykę dobiegającą gdzieś z daleka. Ale drugiej strony jesteś w miejscu, gdzie panuje spokój, gdzie bez stresu sączysz swoje piwo/kawę, czytasz gazetę i rozmawiasz z przyjaciółmi. Chłoniesz krakowski klimat i niczym się nie przejmujesz. W ciągu dnia wypoczywasz pod parasolem z filiżanką espresso, pałaszujesz tartę z owocami, obserwujesz przechodniów i rozmawiasz z uroczymi kelnerkami (wiem, co mówię :)). Wieczorem pijesz drinka albo piwo i prowadzisz długie rozmowy z przyjaciółmi przy blasku świec. Możesz wpaść na kieliszek Prosecco albo Bellini, wznieść toast bez powodu i cieszyć się życiem. Możesz zabrać dzieci (również te dorosłe!) na owocowego milkshake'a i pyszną czekoladę. W ogródku Pracowni nie musisz żałować, że czas ucieka, a Ty nic nie robisz. Tam naprawdę możesz wypoczywać i cieszyć się z pięknej pogody. Korzystaj z tego!

Ogródek otwarty codziennie, od 11 do ostatniego gościa.

Tarta na słodko: 9 zł
Quiche z sałatką: 15 zł
Shandy: 10 zł
Lemoniada: 8 zł
W menu oczywiście kawa, herbata, wino, drinki, piwo, milkshake, czekolada na ciepło i na zimno, tarty, quiche, sałatka Caprese, deska serów, deska wędlin, deska przekąsek różnych (do piwka), pucharki lodowe... Z resztą sprawdźcie sami :)

Pracownia pod Baranami
Rynek Główny 27
Kraków
















ŚRODA

Cuda się zdarzają. Otwieram oczy i nad szarymi dachami Paryża widzę błękitne niebo. Miasto zdaje się być jeszcze piękniejsze. Mimo że nie spałyśmy zbyt długo czujemy się wypoczęte. Promienie słoneczne dodają nam pozytywnej energii. W pośpiechu zjadamy śniadanie, szkoda czasu na siedzenie w domu! Na tle niebieskiego, bezchmurnego nieba wszystko wygląda zupełnie inaczej. Piękniej.

Les Tuileries zaatakowały tłumy. Większość krzesełek przy fontannie jest już zajęta mimo wczesnej pory. Paryżanie i turyści wystawiają twarze do słońca i spragnieni ciepła łapią jego promienie. Pierwszy punkt naszej wycieczki to Musée de l'Orangerie. Docieramy tam na tyle wcześnie, że udaje nam się uniknąć gigantycznych kolejek przed wejściem. Podziwiamy zapierające dech w piersiach "Nenufary" Moneta. Od dziecka marzyłam, żeby zobaczyć "Nenufary" na własne oczy. Stojąc pośrodku muzealnej sali czuję się jakbym była na łódce pośrodku jeziora. Niesamowite! Chwilę później zachwycamy się wystawą dzieł włoskich Macchiaiolich. Toskańskie pejzaże są naprawdę przepiękne.





Po wyjściu z muzeum wskakujemy w metro i najkrótszą trasą udajemy się do Ogrodu Luksemburskiego (Jardin du Luxembourg) na lunch. Zaopatrzone w świeżą bagietkę, sałatę, camembert, czekoladę, magdalenki i sok pomarańczowy wyruszamy na podbój parku. Mnóstwo osób wybrało dokładnie ten sam sposób na spędzenie wczesnego popołudnia. Nie ma nic, absolutnie NIC przyjemniejszego niż posiłek na świeżym powietrzu w słoneczny dzień! Lekki wietrzyk, zielone drzewa, widok na Pałac Luksemburski i dobre jedzenie - o tym marzyłyśmy! Bagietkę wypełniamy sałatą, zagryzamy camembertem. Chcemy poczuć to, co czuł Proust jedząc magdalenki. Mleczna czekolada rozpływa się w naszych ustach, wracamy myślami do beztroskiego dzieciństwa.






Naładowane pozytywną energią i dobrym jedzeniem udajemy się w stronę Dzielnicy Łacińskiej. Zwiedzamy Panteon, mijamy historyczny campus Sorbony i spacerujemy urokliwymi uliczkami. W Dzielnicy Łacińskiej można naprawdę dobrze zjeść i zaopatrzyć się we francuskie smakołyki prosto z ulicznego straganu. Trudniej kupić papierosy - w sklepach spożywczych ich nie ma, w kioskach są tylko gazety, na straganach sery, słodycze, pieczywo, wina. Gdzieś przy Square Saint-Médard można znaleźć kawiarnie, w których kupicie un paquet de cigarette.




Kolejny punkt naszej wycieczki to słynny cmentarz Père-Lachaise, gdzie spoczywa wielu wybitnych muzyków, pisarzy, poetów... Cmentarz jest ogromny, więc udajemy się tylko na grób Chopina i Morrisona. Jeśli ktoś chciałby przejść cały cmentarz wzdłuż i wszerz należałoby tam spędzić cały dzień.


Po powrocie do domu zajadamy się omletami z serem camembert, sałatą z sosem musztardowo-miodowym i magdalenkami. To już nasz ostatni wieczór w Paryżu. Ciężko będzie wrócić do szerej rzeczywistości...

Po kolacji udajemy się na Place d'Italie i stamtąd na spotkanie ze znajomymi Natalii do knajpki o wdzięcznej nazwie Sputnik. Lokal jest położony w bardzo przyjemnym miejscu. W środku sporo miejsc siedzących, muzyka, piłkarzyki. Piwo kosztuje ok. 4 euro. Więcej informacji znajdziecie na stronie baru: http://www.sputnik.fr/index.html

Staramy się wykorzystać nasz ostatni wieczór na 100%. Obiecujemy sobie, że wrócimy do Paryża najszybciej jak się da. Trudno nie zakochać się w tym magicznym mieście, nie tęsknić za chrupiącą bagietką i kawiarnianym gwarem. Każdy może tam odnaleźć coś dla siebie. Coś, co sprawi, że zaczyna się tęsknić za tym miastem zanim się z niego wyjedzie.







CZWARTEK

Nasze ostatnie śniadanie w Paryżu musi być idealne. Bagietka, konfitury, biały ser, croissanty, pain au chocolat, petite brioche, kawa z mlekiem. Będę szukała tych smaków w Krakowie!

Poranek mógłby trwać wiecznie... Godzina "Zero" zbliża się jednak wielkimi krokami. Żegnamy się z trzema szalonymi kotami, z mieszkaniem pełnym różnych bibelotów, z hinduskimi sklepami, z Wieżą Eiffla, z paryskim niebem. Żegnamy się, ale na pewno nie na zawsze!