Nadeszła SESJA!!!
Ale zanim nadeszła, można było troszeczkę poleniuchować...

Styczeń. Śnieg. Dużo śniegu. BARDZO dużo śniegu. Zamarznięte okna. Oblodzone schody. Tłum w autobusie. Tłum w tramwaju. Miękki dywan. Grube skarpety. Ukochane książki z dzieciństwa. Kultowe filmy. Kwitnąca orchidea. Najlepsze ciasto - kostka alpejska. Kolorowe lakiery do paznokci. Hektolitry herbaty. Hektolitry kawy. Marzenie o Paryżu. Ptaki za oknami. Czekolada. Mojito. Atlas Genius. Uciekający czas. Niespodziewane zbiegi okoliczności. Miłe spotkania. Trochę zbyt mało snu. Trochę za dużo słodyczy. Marzenie o wiośnie.












A Wam z czym kojarzy się styczeń?
Ciao!

W poniedziałkowe popołudnie postanowiłyśmy wybrać się wraz z Olą na kawę w celach naukowych. Wysiadłyśmy z zatłoczonego tramwaju i udałyśmy się Szewską w kierunku Rynku. Nie zaszłyśmy jednak zbyt daleko - nasz wzrok przyciągnął jasnopomarańczowy Fiat 500.  
Portobello - Pasta, Panini e Caffe. Hmm... "panini e caffè", brzmi interesująco. Poza tym, jak już wszyscy wiecie, mam słabość do wszystkiego co włoskie (i francuskie)... Wchodzimy!

Byłam kiedyś w Portobello, ale od tego czasu minęły dobre dwa lata. Miło, że nadarzyła się okazja, żeby znowu tam zajrzeć. Sporo miejsca, kraciaste obrusy, włoskie widoczki, mocny kolor ścian, wielka fototapeta, na której widnieją innamorati ... Gdzieś w tle słychać włoską muzykę. Zajmujemy stolik pod oknem, niedaleko kilku wielkich beczek (które również pełnią rolę stolików). Jest jasno, przyjemnie i wygodnie. Do szczęścia brakuje mi jedynie kawy! Ale na widok tych wszystkich pyszności nie sposób się powstrzymać od zamówienia jeszcze jakiejś przekąski...

W Portobello znajdziemy przede wszystkim smakołyki z regionu Emilia Romagna. Bruschettę można dostać w kilkunastu wersjach (pesto, mozzarella, szpinak, suszone pomidory... - wszystko to, co uwielbiam!). Oczywiście jest też makaron i pizza. I mnóstwo słodkości - panna cotta z malinami, tiramisu, domowe wypieki. Ciężko się zdecydować!

Piadina nie kojarzy mi się zbyt dobrze. Kilka lat temu, w czasie wakacji we Włoszech, miałam okazję spróbować tego przysmaku. Pamiętam to jak dziś: maleńka knajpka niedaleko plaży, piękne zapachy, kolorowe warzywa... Nie znałam wtedy ani słowa po włosku więc wybrałam dodatki "na oko". I wybrałam źle. Szpinak w połączeniu z niektórymi rodzajami mięsa naprawdę nie jest zbyt smaczny...

Dlatego tym razem znów zaryzykuję (w końcu trzeba pokonywać własne słabości :)). Wezmę piadinę z szynką parmeńską, mozzarellą i rukolą (piadina con prosciutto di Parma) i do tego cappuccino (wiem, że nie wypada pić cappuccino w godzinach popołudniowych, ale jakoś zawsze o tym zapominam :)). Ola decyduje się na sałatkę z kurczakiem, rukolą i czerwoną cebulą (wersja bez suszonych pomidorów) i herbatę z Florencji.

I tak oto przekonałam się do piadiny. Ciepła, pachnąca, smaczna... Szynka parmeńska, mozzarella i rukola to świetne połączenie! Złe wspomnienia zniknęły. Sałatka Oli wygląda bardzo apetycznie. Chętnie skuszę się następnym razem, bo na pewno jeszcze tu wrócę! A wszystkim fanom słonecznej Italii polecam zajrzeć do tej knajpki.

Piadina + cappuccino: 14,90 zł 
Sałatka: 15,90 zł
Herbata La Via Del Te: 6,90 zł

Portobello
ul. Szewska 27
Kraków

mała adnotacja:
teraz przy Szewskiej 27 znajduje się knajpka Al Capone, w której jeszcze nie miałam okazji być, Porobello znajduje się przy ul. Królowej Jadwigi 248



















Nastały ciężkie czasy - zbliża się sesja.
Za oknami śnieg i mróz, nie chce się nigdzie wychodzić. A nawet jak się chce, to książki krzyczą rozpaczliwie, że należy z nimi zostać i je czytać, najlepiej bez przerwy.

Ale jest weekend! Sobota to dla mnie święty czas odpoczynku. I dobrego jedzenia. 
Dlatego dziś przepis na najlepszą domową pizzę... Smacznego!

Domowa pizza

Składniki na ciasto: 
  • 5 dkg drożdży (½ kostki)
  • 1 jajko
  • 4-5 łyżek oleju
  • ½ łyżeczki soli
  • szczypta cukru
  • 1/3 szklanki mleka
  • ok. 2 i ½  szklanki mąki (np. wrocławskiej)
Reszta składników:
  • 1 mała cebula
  • 15 - 20 dkg szynki (pokrojonej w kostkę)
  • 10 -15 dkg pieczarek (myję, obieram skórkę z główek i kroję surowe w cienkie plastry)
  • 30 – 40 dkg sera żółtego np. goudy
  • oregano
  • ketchup 
lub inne składniki według uznania (ja najbardziej lubię pizzę klasyczną)

Drożdże, jajko, sól i cukier mieszamy w garnku, najlepiej ręką, tak aby drożdże się rozpuściły i powstała gładka masa. Dolewamy mleko (jeśli jest wyjęte z lodówki, lekko podgrzewamy do temp. pokojowej) i olej. Następnie dodajemy stopniowo mąkę i wyrabiamy ciasto. Konsystencją ma przypominać ciasto na pierogi (dlatego ilość mąki podałam w przybliżeniu). Ciasto powinno dobrze odrywać się od ręki, ale też nie może być zbyt suche!
 
Blaszkę (moja to prostokąt 27 cm x 35 cm) smarujemy olejem i rozprowadzamy ciasto. Uwaga! - Absolutnie nie czekamy aż ciasto wyrośnie, składniki do farszu musimy mieć przygotowane wcześniej. 

Ciasto na całej powierzchni smarujemy cienką warstwą ketchupu (może być ketchup do pizzy), następnie posypujemy  delikatnie oregano. Następnie warstwa startego sera żółtego, warstwa pieczarek (surowych) i szynki. Później cebula pokrojona w cienkie piórka i na górę druga warstwa startego sera żółtego. Wkładamy pizzę do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 stopni. Pieczemy 20 minut. Konsumujemy zaraz po wyjęciu -  gorąca pizza jest najlepsza!













 
Zwykły dzień.

Moje okno pokryte warstwą zamarzniętego śniegu. Trochę czekolady na osłodę życia. Droga na przystanek przypominająca lodowisko. Zajęcia. Przerwa. Jedzenie!!!

Jakiś czas temu usłyszałam od mojej koleżanki, że w Pierwszym lokalu na Stolarskiej po lewej stronie, idąc od Małego Rynku można zjeść smaczne i niedrogie śniadanie. Świetnie! Akurat mamy dwie godziny czasu wolnego między zajęciami, głód nam doskwiera a śnieg i wiatr skutecznie odbierają ochotę na długie spacery.

Przecinamy Mały Rynek i wchodzimy do niepozornej knajpki na Stolarskiej. W środku jest dość tłoczno. Dwie większe sale są okupowane przez miłośników dymka. W pierwszej sali (dla niepalących) znajdujemy wolny stolik na przeciwko baru. Niestety sala nie jest zbyt duża, więc lokal polecam raczej osobom, którym nie przeszkadza zapaszek tytoniu. Kanapek na wynos nie chcemy, przydałoby się coś na ciepło. Klasyczne tosty? Nie, może jednak wezmę podpłomyk.

Dzień wcześniej odwiedziłyśmy Pierwszy Lokal w większym gronie i podpłomyki bardzo nam smakowały. Wypróbowałyśmy kombinację z wędzonym kurczakiem, serem, pomidorem i sosem czosnkowym (Kinga i ja) oraz z serem pleśniowym, zielonym pesto i oliwkami (Alina i Magda). Tak więc dziś decyduję się na podpłomyk z serem pleśniowym, Kinga zamawia jajka na szynce. Do tego dwa razy cappuccino (bo, jak to mówią, dobra kawa nie jest zła :))

Podpłomyk przypomina bardziej panino z Lunch baru na Królewskiej , co nie zmienia faktu, że jest smaczny. Dużo sera i oliwek, trochę zielonego pesto. Jajka na szynce wyglądają bardzo apetycznie, podane z dwoma tostami tworzą śniadanie idealne. Nie wiem tylko po co na talerzu leży ten mały, smętny listek sałaty... :) Jednak liczy się to, że jedzenie jest smaczne, świeże i niedrogie, klimat jak najbardziej studencko-domowy a obsługa miła. Idealne miejsce na szybką przekąskę dla studentów i ludzi pracy - rano kanapka, wieczorem piwo i dobra muzyka. 

Podpłomyk: 6 zł
Jajka na szynce: 8zł
Cappuccino: 7 zł

Pierwszy lokal na Stolarskiej po lewej stronie, idąc od Małego Rynku
ul. Stolarska 6/1
Kraków












Wieczorem spotykamy się pod Teatrem Bagatela, w celu udania się do Jazz Rocka na pogawędkę przy piwie. Na Szewskiej zauważamy jednak otwartą końcem grudnia Pijalnię Wódki i Piwa (pisałam już kiedyś o tej przy św. Jana). Wchodzimy więc na chwilę, żeby zbadać teren. Pachnie jeszcze świeżością, to znaczy farbą. Wewnątrz są dwa bary i więcej miejsca do siedzenia. Moim skromnym zdaniem jest przyjemniej niż na Jana, ale o gustach się nie dyskutuje. Muzyka sprzed lat, stare gazety, dużo luster, piwo za 4 zł. Witamy w PRL-u!

Pijalnia Wódki i Piwa
ul. Szewska 20
Kraków