Do walki z jesienną chandrą potrzebny jest spory zastrzyk witamin, a po witaminy udajemy się oczywiście do Chimery.
Jakiś czas temu napisałam kilka słów o kremie z dyni, teraz przyszedł czas na barszczyk.
Powoli zbliża się zima - dla mnie oznacza to rozpoczęcie sezonu "barszczowego". Mogłabym jeść tą zupę codziennie! Może dlatego, że kojarzy mi się ze Świętami Bożego Narodzenia, świetnie rozgrzewa w chłodne dni i dostarcza zmęczonemu organizmowi potrzebnych składników? Albo po prostu dlatego, że barszcz bardzo lubię :)
Chłodny, mglisty dzień. Znowu... Nie pamiętam, żebym ostatnimi czasy widziała w Krakowie słońce!
Do Chimery udaje nam się dotrzeć przed "godzinami szczytu" - są jeszcze wolne stoliki. Zaraz przy wejściu, na płycie kominka pieką się ziemniaki. Migające płomienie i trzask palonego drewna sprawiają, że nie sposób zapomnieć o nadchodzącej zimie.
Zajmujemy miejsce na antresoli, nad naszymi głowami wiją się zielone pnącza. Dynie - te małe i te duże - ocieplają wnętrze swoją pomarańczową barwą.
A na talerzach samo zdrowie! Jest barszczyk, gorący i pachnący. Jest też kulebiak - niewielki pierożek z ciasta drożdżowego, nafaszerowany kapustą i grzybami. I jest zestaw small plate, mały talerz wypełniony witaminami :) Kawałek przepysznej tarty brokułowej - kruchej i delikatnej, porcja zapiekanych bakłażanów, dwie sałatki i świeży sok z buraków i marchwi... Istne witaminowe szaleństwo!
Przekąska w Chimerze naładowała nas energią i poprawiła humory. Rozgrzał nas aromatyczny barszczyk i tańczący w kominku ognień. Nie straszne nam już jesienne chłody!
Small plate (tutaj akurat kawałek tarty brokułowej, porcja zapiekanych bakłażanów, 2x sałatka): 13 zł
Świeży sok z buraków i marchwi : 6zł
Barszczyk z kulebiakiem: 5 zł
Barszczyk na listopadowe chłody - Chimera po raz drugi
Krakowskie ścieżki smaku
O jedzeniu mogłabym mówić godzinami! Lubię odkrywać nowe miejsca, nowe smaki (i powracać do tych najlepszych). Robię zazwyczaj kilka rzeczy jednocześnie i mam głowę w chmurach.
0 komentarze:
Prześlij komentarz