Weekend we Wrocławiu - część pierwsza

Znane wszystkim hasło promocyjne głosi: Wrocław - miasto spotkań.  
Święta prawda!

Piątek, godzina 16.30. Wiatr wieje, z nieba pada bliżej nieokreślony śniegodeszcz.
Udajemy się na Dworzec Główny, zaopatrzone w butelki wody mineralnej, pizzerinki i batoniki dla dzieci.
Nasza podróż rozpoczyna się punktualnie o 16.53, w wagonie jesteśmy tylko my i jakaś starsza pani. Przed nami 265 km do przebycia. Najbliższe 6 godzin spędzimy w luksusowym pociągu ;)
Żegnamy stary, dobry Kraków i udajemy się do Wrocławia...





Pociąg na trasie Kraków-Katowice wlecze się niemiłosiernie, mamy prawie pół godziny opóźnienia. Na szczęście w okolicach Opola udaje nam się odrobić straty i docieramy do Wrocławia punktualnie o 22.40.
Studencki bilet PKP na tej trasie kosztuje 21 zł, a bilet autobusowy 29 zł (kupiony wcześniej przez internet) lub 35 zł (u kierowcy). Wybrałyśmy tańszą opcję jadąc do Wrocławia, droższą (ale znacznie szybszą!) zostawiłyśmy na drogę powrotną.

Edyta czeka na nas na peronie. Trochę zmęczone i zmarznięte kierujemy się na przystanek tramwajowy i stamtąd do jej mieszkania.

Jak dobrze! Kubek gorącej kawy, smażone pierogi ze szpinakiem i przepyszne ziemniaki na waflu (zrobione przez babcię Edyty) stawiają nas na nogi. Ten porządny zastrzyk energii pozwala nam przegadać prawie całą noc.





Sobotni poranek jest szary i chłodny. Budzimy się dość wcześnie, paradoksalnie całkiem wyspane. Kuchnia w mieszkaniu Edyty sprzyja długim rozmowom. Zasiadamy więc przy wielkim stole, zza okien słychać stukot tramwajów, pachnie kawą. Posilamy się jajecznicą na kiełbasie i domowym chlebem i powoli (bardzo, bardzo powoli...) zbieramy się do wyjścia.
Pierwszy punkt naszej wycieczki - Stadion Miejski.

W tramwaju zaczyna robić się coraz bardziej zielono... Kibice Śląska Wrocław wsiadają na każdym przystanku.
- Czy dzisiaj jest jakiś mecz? - pytam zaniepokojona.
- Nie, no co Ty! Tutaj ludzie często noszą te zielone szaliki, tak na co dzień, no wiesz, jako zwykły element garderoby. - uspokaja mnie Edyta.

Chyba jednak tym razem moja koleżanka nie ma racji. No tak, dziś JEST mecz! Nie mamy co do tego wątpliwości. Po kilku chwilach tramwaj jest już prawie całkiem pełny, a nas zagaduje grupa "zielonych". No cóż, nie udało nam się wybrać dobrego terminu na zwiedzanie Stadionu...

Z powodu meczu, tłumów kibiców i okropnej pogody (zimno!!!) zdołałyśmy jedynie przespacerować się zabłoconą alejką nieopodal Stadionu i zrobić kilka zdjęć. Jakieś pół godziny później jedziemy już z powrotem do centrum specjalnym tramwajem z szalikiem wyświetlającym się obok numeru linii :) Mijają nas podobne tramwaje, zmierzające w stronę Stadionu, wypchane po brzegi zielonymi ludźmi w zielonych szalikach.





Wysiadamy przy Placu Jana Pawła II i kierujemy się w stronę Rynku. Po drodze wchodzimy do Kina Nowe Horyzonty , gdzie znów możemy poczuć się jak dzieciaki ze szkoły podstawowej. W hallu kina można zaszaleć na jednej z huśtawek i umilić sobie czas oczekiwania na film. Niestety nie mamy zbyt dużo czasu, więc ruszamy dalej w kierunku Rynku, zatrzymując się przy każdym napotkanym krasnalu :)

Docieramy na Rynek od strony Placu Solnego. Naszym oczom ukazują się przepiękne, kolorowe kamieniczki. Mimo pogody, to miejsce jest pełne magii i uroku. Wrocławski Rynek należy do moich ulubionych miejsc w Polsce, uwielbiam go prawie tak samo jak Rynek w Krakowie.

Spacerujemy, podziwiając kolorowe budowle, piękny Ratusz, pomnik Aleksandra Fredry i niezliczoną ilość knajpek. Odpoczywamy na chwilę przy fontannie, robimy zdjęcia, nasłuchujemy dźwięków instrumentów dętych, dobiegających gdzieś zza rogu...

Chłód potęguje uczucie głodu, kierujemy się więc szybkim krokiem w stronę ulicy Kuźniczej, na najlepsze naleśniki we Wrocławiu.










Z zewnątrz naleśnikarnia wygląda bardzo niepozornie. W środku jest tłoczno, ciężko o wolny stolik. Dzięki wystrojowi wnętrza przenosimy się do Paryża - otaczają nas Wieże Eiffla, pachnie świeżymi naleśnikami, gra spokojna muzyka. Dziewczyna z czerwoną apaszką na szyi przynosi nam menu, które wygląda jak naleśnik! Istne szaleństwo!

W menu znajdziemy naleśniki klasyczne i takie, które wydają się być totalną wariacją. Na słodko i na ostro. Z jednym składnikiem i z całą masą różnych dodatków. Raj dla fanów francuskich crêpes! Po dłuższej chwili decyduję się na naleśnika z białym serem, malinami, kiwi i Nutellą, o wdzięcznej nazwie Sweet&Sour. Edyta zamawia klasycznego naleśnika z musem jabłkowym i dodatkowo z cynamonem (Zizi). Monika decyduje się na Nono z serem żółtym, łososiem wędzonym, kukurydzą, pomidorami i z sosem czosnkowym. Do tego herbata i woda mineralna, żeby uzupełnić płyny :)

Naleśniki smażą się na typowym, francuskim urządzeniu, które sprawia, że są duże, cieniutkie i chrupiące. Po kilku chwilach lądują na naszych talerzach, wypchane farszem i pachnące.
Sweet&Sour jest obłędny - połączenie słodkiej Nutelli z kwaśnym kiwi, sosem malinowym i serem białym bardzo mi smakuje. Cynamonowo-jabłkowy Zizi pięknie pachnie, smakuje prawie jak szarlotka. Nono jest naprawdę "nadziany" - w środku jest dużo sera, łososia i warzyw. Takie naleśniki mogłabym jeść codziennie - od rana do wieczora, na śniadanie, obiad i kolację! W menu jest tyle pozycji, że nawet najbardziej wybredna osoba znajdzie coś dla siebie.

Spędzamy trochę czasu w tej przyjemnej naleśnikarni nieopodal wrocławskiego Rynku.
W towarzystwie pysznego jedzenia i francuskich bibelotów nabieramy sił na resztę intensywnego dnia
(i wieczoru). Mimo, że knajpka jest niewielka, można tam odetchnąć, najeść się do syta i poczuć się trochę jak w prawdziwej, paryskiej naleśnikarni.
Uwielbiam takie miejsca i na pewno jeszcze tam wrócę!

Naleśnik Sweet&Sour (biały ser, kiwi, maliny, Nutella): 15 zł
Naleśnik Nono (ser żółty, łosoś wędzony, kukurydza, pomidor): 15 zł + sos czosnkowy
Naleśnik Zizi (mus jabłkowy): 11 zł + cynamon
Woda mineralna: 4 zł
Herbata: 4 zł

FC Naleśniki
ul. Kuźnicza 63/64
Wrocław

















3 komentarze:

  1. Znalazłam dobry bar na sławkowskiej nazywa się Domowe Przysmaki całkiem tani i na studencką kieszeń. Zjadłam tam Naleśniki po meksykańskie są także naleśniki wegetariański i boloński. Bar ma tylko stronę internetową. na facebook u Zajrzyj tam mi ten neleśnik bardzo smakował, chociaż był z mięsem. Pozdrawiam .
    https://www.facebook.com/DomowePrzysmaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za info, na pewno tam wpadnę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hi there, I discovered your blog by means of Google
    while searching for a related topic, your website came
    up, it seems to be great. I have bookmarked it in my google bookmarks.

    Hi there, just changed into alert to your blog through Google, and located that it's really informative. I am gonna watch out for brussels. I will be grateful if you proceed this in future. Lots of people shall be benefited out of your writing. Cheers!

    my homepage ... strony internetowe

    OdpowiedzUsuń