Po zjedzeniu sycących naleśników udajemy się na dalsze zwiedzanie miasta. Wstępnie chciałyśmy skierować się w stronę Katedry św. Jana Chrzciciela, zahaczyć o Wyspę Słodową i pospacerować nad Odrą, ale pogoda zmusza nas do zastosowania planu B.
Deszcz wprawdzie nie pada, ale jest bardzo zimno i wietrznie. Udajemy się więc jedynie na krótki spacer w kierunku ulicy Świdnickiej. Mijamy Renomę. Zatrzymujemy się na dłużej przy kamiennych ludziach, to znaczy przy rzeźbiarskiej instalacji "Przejście 1977-2005", która ma symbolizować zmiany i postęp jaki nastąpił w społeczeństwie polskim. Po jednej stronie ulicy kamienni ludzie znikają gdzieś pod szarymi płytkami chodnikowymi, żeby po drugiej stronie wyłonić się z podziemia. Ręce mi zmarzły, ale nie poddaję się i cały czas robię zdjęcia. To miasto ma przecież tyle uroku!
Nieopodal kościoła Bożego Ciała widzimy maleńką, urokliwą kawiarenkę o wdzięcznej nazwie Cafe Borówka, gdzie podobno są pyszne lody. Mam nadzieję, że latem uda mi się to sprawdzić! Ale póki co marzę o kubku gorącej kawy...
Nie ma mowy o wycieczce nad Odrę, pewnie by nas stamtąd wywiało. Pogoda powinna być dla nas bardziej łaskawa... Bardzo zmarznięte udajemy się na przystanek tramwajowy i resztę Wrocławia oglądamy już zza szyby pojazdu.
Przy ulicy Polaka, nieopodal centrum, znajduje się maleńka kawiarnia - Kawalerka. Z zewnątrz wygląda może trochę niepozornie, chociaż wzrok przyciągają bibeloty namalowane na murze kamienicy - radio, kaloryfer, książki, pluszak... Postanawiamy wstąpić tam na kawę.
Kawalerka - jak sama nazwa wskazuje - jest niewielka. I bardzo retro. Jest tapeta, stary telewizor, krzesła sprzed lat, obszerna kolekcja książek, starych gazet i kaset magnetofonowych. Jest też magnetofon, z którego dobiegają dźwięki wszystkim dobrze znane i przez wszystkich lubiane. Podoba nam się tutaj!
Zamawiamy ciepłe napoje żeby się trochę rozgrzać - klasyczną latte, latte z karmelem i herbatę z imbirem. Do tego kawałek tarty cytrynowej na spółkę. Inne tarty, ciasta i muffinki wyglądają równie kusząco. Bardzo Miły Pan tłumaczy nam, że wszystkie te słodkie cudeńka są dziełem jego żony.
Przeglądam książki w biblioteczce. Można zagłębić się w lekturze nie tylko na miejscu, dozwolone jest "wypożyczanie" do domu wybranej pozycji. Wertujemy "Przekrój" sprzed 50 lat, słuchamy starych kawałków i delektujemy się kawą/herbatą. Tarta cytrynowa rozpływa się w ustach, przepyszna jest! Właśnie tak powinno smakować idealne cytrynowe ciasto - niezbyt słodkie, niezbyt cierpkie, mocno cytrusowe. Gdybyśmy nie były takie najedzone, na pewno skusiłybyśmy się na więcej.
Mogłabym zamieszkać w Kawalerce, naprawdę. Świetna kawa, przepyszna tarta i domowa atmosfera - aż chce się zaśpiewać "oprócz błękitnego nieba nic mi dzisiaj nie potrzeba"...
Latte: 8,90 zł
Latte z karmelem: 9,90 zł
Herbata z imbirem: 5 zł
Kawałek tarty cytrynowej: 6 zł
Kawalerka Cafe
ul. Benedykta Polaka 12
Wrocław
Na fanpage'u codziennie pojawia się aktualne menu (domowe wypieki).
Pokrzepione kawą wracamy do mieszkania. Od progu witają nas kuszące zapachy i głośne rozmowy. Współlokatorka Edyty ma urodziny, udało nam się załapać na imprezę :) Oczywiście jest dużo dobrego jedzenia i mimo, że jestem już bardzo syta, nie omieszkam spróbować kieszonki z ciasta francuskiego z porem i serem feta... Trudno, kalorię spalę tańcząc przez całą noc :)
Udajemy się do jednego z wrocławskich klubów - do Schodów Donikąd.
Dawno nie widziałam takich tłumów! Mnóstwo ludzi szaleje na parkiecie, miejsca siedzące też w większości są pozajmowane. Przy barze dość tłoczno. Wszystkie zdjęcia, które zrobiłam moim aparatem fotograficznym przedstawiają dzikie tłumy i nie widać ani kawałeczka wnętrza, dlatego też poniżej zdjęcia ze strony Schodów.
A jest na co popatrzeć! Wnętrze jest bardzo stylowe. Punktem charakterystycznym klubu są oczywiście drewniane schody prowadzące donikąd. Wielkie okna, nastrojowe oświetlenie, meble z przeszłością, kilka sal, duży parkiet, dobra muzyka. Kufel piwa kosztuje 7 zł, obszerniejsza rozpiska znajduje się TUTAJ. W ciągu dnia można wstąpić na filiżankę kawy, a wieczorem poszaleć na imprezie.
Więc szalejemy. DJ idealnie wpasowuje się w nasze gusta. Szkoda, że noc się kiedyś skończy i trzeba będzie wyjść schodami na zewnątrz, na Plac Solny. Zdecydowanie bardziej wolę jednak schodzić schodami do Schodów Donikąd :)
Schody Donikąd
Plac Solny 13
Wrocław
Źródło: http://www.schodydonikad.pl/
Niestety, jak to zwykle bywa po udanej imprezie, poranek jest koszmarem. Wstanie z łóżka graniczy z cudem. Ale warto było!
Po szybkim śniadaniu (tosty francuskie ratują nam życie!) udajemy się się na dworzec. Wrocław żegna nas piękną pogodą i zepsutą walizką. Za 3 godziny będziemy już w Krakowie. Ale na pewno jeszcze nie jeden raz tutaj wrócimy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz