Śnieg. Mróz. Śnieg. Mróz. Deszcz. Słońce?... Pierwsze spacery, na przekór pogodzie. Kawa na wynos. Pachnące drożdżówki. Pierogi ruskie. Dni spędzone w domu. Ciepły koc. Rozmowy przy herbacie. Rozmowy przy piwie. Rozmowy przy kawie. Zepsuty parasol. Podarte rajstopy. Zgubione szaliki. Wyprawy do muzeum. Dziwne filmy. Kontrole biletów. Domowe burgery. Niekształtne naleśniki. Smaczna pizza. Dużo muzyki. Późne powroty. Leniwe poranki. Bielsko-Biała. Chwila oddechu. Dużo snu. Pieczenie babeczek. Długo wyczekiwane święta. Długo wyczekiwana wiosna?...
Zauważyłam, że niektóre słowa w moim comiesięcznym résumé pojawiają się niepokojąco często... :)
Przeglądając zdjęcia z marca w tej chwili zjadłabym ten kawałek ciasta z białym puszkiem - kremem i napiłabym się herbaty z filiżanki w róże, a czerwona róża ze zdjęcia mogłaby leżeć na moim stole :)
OdpowiedzUsuń