Jak się czujecie po świątecznym obżarstwie? Brzuchy pełne?

Mam nadzieję, że wypoczęliście i spędziliście ten magiczny, świąteczny czas w gronie najbliższych, a Wasze akumulatory naładowały się pozytywną energią na cały nadchodzący rok!

Dziś kolejny przepis na babeczki. Tym razem w wersji zimowej, bożonarodzeniowej.
Babeczki są przepyszne - pachnące cynamonem i przykryte chmurką bitej śmietany. U mnie wszystkie zniknęły już w wieczór wigilijny, dlatego rozważam przygotowanie ich również na sylwestra. Wam polecam zrobić to samo! :)

ZIMOWE BABECZKI CYNAMONOWE Z BITĄ ŚMIETANĄ

Składniki na 12 babeczek:
  • 150 g masła
  • 150 g cukru trzcinowego
  • 1 torebka cukru waniliowego
  • 2 jajka
  • 150 g mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • mielony cynamon
  • 2 łyżki mleka
Na wierzch:
  • 125 ml śmietany kremówki
  • 30 g cukru pudru
  • do posypania: cukier cynamonowy/cukier trzcinowy, cynamon
Ponadto:
  • forma do 12 babeczek
  • 12 papilotek
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 190 stopni. Formę na babeczki wykładamy papilotkami. Masło ucieramy na puch. Dodajemy cukier i cukier waniliowy, ucieramy wszystko na gładki krem. Dodajemy pojedynczo jajka i ucieramy. Na końcu dodajemy mąkę, proszek do pieczenia i cynamon (według uznania, ja dodałam mniej więcej łyżkę). Dodajemy 2 łyżki mleka i dokładnie mieszamy (lub miksujemy). Foremki napełniamy ciastem do 2/3 wysokości, wstawiamy formę do piekarnika i pieczemy 15-20 min. (trzeba obserwować jak babeczki rosną). Studzimy.
Śmietanę ubijamy z cukrem pudrem. Nakładamy na ostudzone babeczki łyżką lub za pomocą rękawa cukierniczego. Dekorujemy ciastka według uznania - posypujemy cynamonem i cukrem trzcinowym, cukrem cynamonowym, czekoladą....

Smacznego!













W przedświąteczną niedzielę wybrałam się na Targi Fajnych Rzeczy w Bielsku-Białej. Bardzo lubię tego typu wydarzenia. Kiedy tylko dowiedziałam się, że Targi będą miały miejsce w moim rodzinnym mieście na dwa dni przed Świętami, postanowiłam się tam wybrać. Jak wiadomo na targach rękodzieła i tzw. dizajnu można znaleźć niepowtarzalne rzeczy. Udałam się tam przede wszystkim w poszukiwaniu prezentów, ale... większość świątecznych upominków kupiłam już wcześniej (bo nie lubię zostawiać tego na ostatnią chwilę), więc Targi Fajnych Rzeczy były raczej pretekstem do zakupienia kilku drobnostek dla samej siebie :)

Impreza miała miejsce w siedzibie szkoły tańca Salsa-Bielsko, w sali bankietowej w jednej z kamienic na bielskiej Starówce. Wystawców było wielu. Mogliśmy przede wszystkim znaleźć tam stoiska z biżuterią, torebkami, odzieżą, artykułami dla dzieci, dodatkami do domu i... stoisko z przepięknie wyglądającymi babeczkami z The Bakery Cupcakes & Coffee.

Wszystkie stoiska były godne uwagi, naprawdę można było oglądać i kupować te cuda przez całe popołudnie! Sprezentowałam sobie uroczy wisiorek z sikorką z Jeje i przepiękny naszyjnik z brązu (Loska Art). Poza tym jeszcze zakochałam się w słodkich maskotkach-królikach z AY PEPA, w drewnianych torebkach Kolokaina, w okrągłych torebkach  Koperska, w filcowych cudach z Pracowni Kreatywności  i w papeterii Pana Bon Ton

Oby jak więcej takich wydarzeń w tym mieście!










Powyżej zdjęcia kilku moich zdobyczy z Targów Fajnych Rzeczy, a poniżej fotografie ze świątecznego kiermaszu na bielskiej Starówce.






Korzystając z okazji, chciałabym złożyć wszystkim moim Czytelnikom najserdeczniejsze życzenia spokojnych, rodzinnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz samych sukcesów w nadchodzącym roku. Oby wszystko szło po Waszej myśli i żeby powolutku spełniały się wszystkie Wasze marzenia!

Oczywiście życzę Wam również smacznego, bo na pewno w Waszych domach pachnie teraz cynamonem, piernikiem, goździkami, pomarańczami, czekoladą... Wesołych Świąt!







Tydzień temu znowu było wielkie żarcie w FORUM Przestrzenie!  
Tym razem udaliśmy się na Magiczny Foodstock, którego celem było odnalezienie smaku magii noworocznej. 15 grudnia, w słoneczną niedzielę, FORUM po raz kolejny zmieniło się w wielkie targowisko jedzenia, głośnej muzyki i przedświątecznej atmosfery. Były świąteczne potrawy z różnych stron świata, kolorowe łakocie, pachnąca kawa i lodowisko pełne dzieciaków. Ale przede wszystkim było czuć, że idą Święta!

Na poprzednich imprezach tego typu bywałam raczej w porze obiadowej. Tym razem postanowiłam, że wybiorę się na Foodstock koło godziny 18. Z jednej strony miało to swoje plusy - brak kolejek i mnóstwo miejsca do siedzenia (leżaki!). Z drugiej strony część smakołyków była już najzwyczajniej w świecie sprzedana i trzeba było się spieszyć, bo wystawcy mogli w każdej chwili zacząć się zwijać.

Na początku udałam się do HAMSY (HAMSA hummus & happiness israeli restobar) . Ucztowanie zaczęłam od przepysznych kuleczek z owczego sera. Wyglądały jak kawałki kurczaka, były panierowane i smażone. O takim jedzeniu marzyłam przez cały dzień! Stoisko izraelskiej restauracji uginało się pod ciężarem apetycznie wyglądającego jedzenia i najchętniej spróbowałabym tam wszystkiego! Już na poprzednim Foodstocku się na nich nie zawiodłam. Tym razem również jednogłośnie stwierdziłyśmy, że smażony ser to najlepsze danie, jakie tego dnia jadłyśmy.

Ser wyostrzył mój apetyt, udałam się więc na stoisko Bani Zdrowia. Dziewczyny już powoli zwijały stoisko, więc szybko zdecydowałam, że spróbujemy pikantnej, wigilijnej kapusty z groszkiem i ziemniaczkami. Danie było smaczne, ale jak dla mnie trochę zbyt pikantne. Szkoda, że nie udało nam się być wcześniej żeby spróbować jeszcze jakiejś zdrowej potrawy z tego stoiska.

Cukry Ręcznie Robione przyciągały wzrok z daleka, były takie kolorowe! Sympatyczny pan poczęstował nas słodkim, dobrym cukierkiem, a my zachwycone przyglądałyśmy się różnokolorowym cudom. Aż szkoda je jeść!

Na deser tradycyjnie udałyśmy się do Zielonego Talerza. Tym razem spróbowałyśmy rożków z ciasta francuskiego z adwokatowym i karmelowym nadzieniem. Były przepyszne, w szczególności te z nadzieniem karmelowym. Takie ciastka mogłabym jeść przez całe Święta...

Kiedy impreza powoli dobiegała końca, zorientowałam się, że mam jeszcze jeden kupon. Udałyśmy się więc do RotiRoti.  Nie jestem wielką fanką kuchni indyjskiej, ale ciecierzyca w pikantnym sosie curry (Chana Masala) bardzo mi smakowała. Sos był dobrze przyprawiony, ale nie palił w język. Poza tym uwielbiam ciecierzycę! To było bardzo miłe zakończenie magicznej uczty :)

Czekam z utęsknieniem na kolejny Foodstock!







Lista wszystkich wystawców:

  • Smakołyki
  • HAMSA hummus & happiness israeli restobar
  • RotiRoti
  • Restauracja Konfitura
  • Salt & Pepper Food Truck
  • Book me a cookie
  • Etnika
  • Fattorie del Duca Krakòw
  • Oriental Spoon
  • Zielony Talerz
  • Streat Slow Food
  • Qukeria.pl
  • BaniaZdrowia
  • Cukry Ręcznie Robione
  • Makiato
  • Brasserie Sztuka
  • Austriackie Sery Exclusiv
Święta za pasem!!!

W czwartkowe przedpołudnie postanowiłyśmy wybrać się do maleńkiej kawiarni Coffee Street. Kawiarenkę pokazała mi jakiś czas temu moja przyjaciółka, a ja od razu zakochałam się w tym miejscu.

Czwartek. Pogoda dopisuje - wydaje się, że kalendarz kłamie i że jest marzec (a nie połowa grudnia). Dochodzimy do ulicy Dolnych Młynów, blisko Krupniczej. Kawiarnię rozpoznajemy już z daleka po białych, składanych krzesłach, fioletowych kocach, lampionach i doniczkach z wrzosem. Gdyby było odrobinę cieplej może usiadłybyśmy na zewnątrz, jest tak przyjemnie! Niestety na takie atrakcje trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Wchodzimy więc do środka.




Jak już wcześniej napisałam - kawiarenka jest niewielka i bardzo przytulna. W środku zaledwie kilka stolików i krzeseł oraz wygodne, jasne sofy (różany deseń!!!). W Coffee Street panuje już świąteczny nastrój - pierniczki zawieszone pod sufitem na czerwonych wstążkach, w menu kawy z syropami idealnymi na zimę (latte o smaku szarlotki, wanilii, pralinek...). Niezbyt głośne świąteczne nagrania rozbrzmiewają w sali, a plakat pod zegarem sugeruje nam, że przy filiżance kawy spokojnie możemy tutaj zaczekać na nadejście świąt Bożego Narodzenia :)
My niestety aż do Wigilii tutaj nie posiedzimy, ale godzinkę czy dwie na pewno. Zamawiamy latte i tartę z pomidorami, bakłażanem i serem feta. Nie ma nic lepszego zimą niż kawa z dużą ilością mleka i sztywną, mleczną pianką posypaną cynamonem albo kakao! Tarta też jest bardzo smaczna i sycąca, podana oczywiście na ciepło.

Bardzo sympatyczne miejsce. Może niewielkie, ale za to przytulne i jasne. Atmosfera przyjazna, trochę domowa. Jest Wi-Fi, więc można popracować albo poszperać w internecie. Można wpaść ze znajomymi na długie rozmowy przy kubku dobrej kawy albo posiedzieć samotnie i poczytać w spokoju książkę. Latem pojawia się uroczy ogródek w podwórzu kamienicy, który zachęca do łapania promieni słonecznych. Dobra kawa i pyszne ciasta, a także tarty i kanapki dla tych, którzy nie zdążyli zjeść śniadania. Poza tym w tygodniu kawiarnia jest otwarta już od 6.30 (toż to środek nocy!) do 21, a w weekendy od 7.30 (jeszcze głębszy środek nocy!) do 20. Tak więc idealne miejsce na kawę o każdej porze - zarówno dla rannych ptaszków, jak i dla takich śpiochów jak ja.

Coffee Street
ul. Dolnych Młynów 3
Kraków

Kawa latte: 9,50 zł
Tarta z pomidorami, bakłażanem i serem feta: 8 zł








Wczoraj przestałam mieć wątpliwości, że nadszedł grudzień i że na ciepłe dni trzeba będzie poczekać dobre kilka miesięcy. Długo nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli, bo przecież jeszcze niedawno narzekaliśmy na upały, a teraz trzęsiemy się z zimna na przystankach autobusowych. Poza tym ostatnie wietrzne noce na poddaszu do najprzyjemniejszych nie należały. W nocy nie mogłam spać, bo ciągle miałam wrażenie, że miły Ksawery przywłaszczy sobie mój dach. Ale przejdźmy do sedna.

Jako osoba ciepłolubna najchętniej zapadałabym w sen zimowy od grudnia do marca (może z przerwą na święta Bożego Narodzenia, na imprezę sylwestrową i moje urodziny). Z drugiej strony ciężko mi wysiedzieć w domu dłużej niż jeden dzień - przecież tyle się dzieje! Tyle miejsc trzeba odwiedzić, z tyloma osobami porozmawiać! I tak właśnie całą zimę walczę sama ze sobą - moja niedźwiedzia natura kłóci się z naturą wszędobylskiego włóczykija. Zazwyczaj włóczykij wygrywa, bo przecież szkoda życia na siedzenie w domu. Jeżeli Wy też macie w sobie coś z włóczykija i nie straszna Wam zima to właśnie dla Was powstała Karta LOOKmap, która oferuje zniżki na różnego typu usługi (zniżki do restauracji, klubów, kawiarni, pubów, kin, klubów fitness, rabaty na usługi fryzjerskie/kosmetyczne). Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie LOOKmap (link powyżej). Wyjdźmy z domów, tyle rozrywek czeka! :)

Wczoraj, mimo wiatru i śniegu postanowiłyśmy udać się do Restauracji Pod Sokołem żeby spróbować specjałów kuchni polskiej.

Pod Sokołem to miejsce nieprzypadkowe… W historycznych piwnicach krakowskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” pierwsza restauracja zaistniała już w połowie XIX w. Dziś to miejsce, w którym zatrzymał się czas i gdzie można odnaleźć atmosferę i klimat przedwojennych restauracji. Powstało dzięki pasji właścicieli do tradycyjnych smaków i starego kina, a unikalne połączenie historycznego wnętrza, filmowej magii i aromatów polskiej kuchni gwarantuje Gościom wspaniałe doznania kulinarne i estetyczne.

Taki opis możemy znaleźć na stronie Restauracji. Brzmi kusząco! Owinięte ciepłymi szalami wybieramy się więc do Sokoła żeby poczuć klimat z dawnych lat.

Restauracja mieści się przy ulicy Piłsudskiego, dosłownie kilka kroków od przystanku Cracovia. Zmarznięte wchodzimy do środka, a właściwie do podziemi. Lokal jest spory, póki co tylko jeden stolik jest zajęty. Po lewej stronie, w drugiej części lokalu kilka nakrytych stołów, przygotowanych zapewne na jakąś imprezę okolicznościową. W głębi sali ukryty jest bar. Zdjęcia gwiazd sprzed lat kontrastują ze sztucznymi kwiatami i kolędami, które rozbrzmiewają w restauracji odrobinę za głośno. Zasiadamy przy stoliku i podejrzliwie przyglądamy się tajemniczemu "pudełku" z przyprawami i serwetkami... Po chwili pojawia się kelner.

W karcie poza specjałami kuchni polskiej znajdziemy włoskie makarony i amerykańskie burgery. My decydujemy się na klasyczne dania: pierogi kresowe (z ziemniakami i skwarkami) i polędwiczki wieprzowe w sosie z grzybów leśnych serwowane z ziemniakami i zestawem surówek. Oczekiwanie na posiłek umili nam gin z tonikiem.

Po kilkunastu minutach na naszym stole pojawiają się talerze wypełnione jedzeniem. Pierogi wyglądają apetycznie, podane są ze skwarkami i śmietaną. Pachną zachęcająco! Ciasto i farsz są naprawdę niezłe, niestety pierożki są chłodne. Uwielbiam pierogi i czuję się trochę zawiedziona - pierogi muszą być gorące! Gdyby były cieplejsze to na pewno spałaszowałybyśmy je z wielkim apetytem.
Profilaktycznie prosimy kelnera o podgrzanie polędwiczek, bo też nie są gorące. Nie ma z tym żadnego problemu i po kilku chwilach możemy jeść mięso w sosie grzybowym. Zarówno mięso jak i polędwiczki są smaczne. Zamiast zestawu surówek jest sałatka wiosenna z sosem vinegrette, całkiem smaczna, jak u babci.

Po obiedzie decydujemy się na kawę i deser. Deser sezonowy niestety można zjeść tylko latem (truskawki z bitą śmietaną), pozostaje nam do wyboru szarlotka, sernik, ciasto Marlenka albo pucharek lodowy. Wybieramy szarlotkę z pieca z lodami waniliowymi i sosem toffi. Do tego biała kawa. Kawa jest dobra i mocna, idealna po sporym obiedzie (a w sumie to kolacji). Kelner zauważył, że dzielimy się posiłkami na pół i przyniósł nam jedną porcję szarlotki podzieloną na dwa osobne talerzyki, co było bardzo miłe :)
Ciasto jest ciepłe i bardzo smaczne. Poza tym jest kruszonka, którą uwielbiam.

Z pełnymi brzuchami opuszczamy Restaurację Pod Sokołem. Wychodzimy w idealnym momencie, bo akurat dj zaczął już rozkładać swój sprzęt i pojawili się pierwsi goście na imprezę okolicznościową.
Wieczór możemy zaliczyć do udanych, mimo chłodnych pierożków, głośnych kolęd i garści innych detali.

Restauracja Pod Sokołem
Piłsudskiego 27
30-049 Kraków

Z kartą LOOKmap 25% zniżki na wszystkie dania w Restauracji Pod Sokołem, do każdego zestawu filiżanka gorącego napoju lub szklanka zimnego, bezalkoholowego napoju gratis.

Pierogi kresowe: 13,90 zł
Polędwiczki wieprzowe w sosie grzybowym z ziemniakami i surówką: 23 zł
Szarlotka z pieca: 11 zł
Kawa biała: 5 zł
Gin + tonic: (6 zł + 5 zł) 11 zł



Tajemnicze "pudełko" z przyprawami i serwetkami