Dzień z burgerami czyli LoveKrove vs. domowe burgery

Od jakiegoś czasu panuje istne burgerowe szaleństwo. W Krakowie pojawia się coraz więcej miejsc, do których udajemy się, żeby zjeść prawdziwy mięsny przysmak rodem z Ameryki. Oczywiście wersja dla wegetarian również istnieje, żeby nikt nie czuł się pominięty czy dyskryminowany. Można zaryzykować stwierdzenie, że burgery opanowały miasto. Ale nie jest to już typowa, tania przekąska z budki serwującej fast-foody. Te "nowe" i jakże modne burgery to konkretny i sycący posiłek.

Cofnijmy się w czasie o dobre dwa tygodnie. A może nawet trzy?
Wtorkowe popołudnie. Pogoda dopisuje. Szybkim krokiem przecinam centrum, kieruję się na Kazimierz. Zachodzące słońce oświetla kamienice przy Starowiślnej. Głód zaczyna mi doskwierać...
Spotykamy się na Brzozowej, pod słynnym LoveKrove. Dziś w planach burgerowa uczta!

O LoveKrove słyszałam wiele. Tak samo jak o Moa Burgerze. I oto w końcu jestem przed drzwiami jednego z najpopularniejszych burgerowych królestw.
W lokalu jest raczej pusto (co podobno graniczy z cudem). Wnętrze jest jasne, dość surowe. Na środku stoi wielki, szary stół. Zajmujemy miejsca w rogu sali. Po kilku chwilach pojawia się kelner, Kamila od razu stwierdza, że przypomina Wentwortha Millera z serialu  "Skazany na śmierć" :)
W menu do wyboru: burgery wołowe, wegetariańskie albo z kurczakiem. Rozmiar klasyczny albo XL. Poza tym jeszcze sałatki, kanapki i słodkie koktajle. Te burgery potrafią nieźle namieszać w głowie! Alvaro, Pierre, Apollo, Bob, Jacque, Napoleon, Ozzy... Trzeba w końcu któregoś z nich wybrać :)

Kamila decyduje się na Santiago z suszonymi pomidorami, camembertem, zielonymi oliwkami, rukolą, sosem pomidorowym i majonezem. Mateusz wybiera Luciano z gorgonzolą, roszponką, pomidorem, cebulą, ogórkiem, sosem czosnkowym i sosem pomidorowym. Ja, niezdecydowana, po dłuższej chwili zamawiam Pierre'a z żółtym serem, roszponką, korniszonem, musztardą francuską, pomidorem, cebulą i majonezem. Wszystkie trzy z mięsem wołowym i klasycznej wielkości. Do tego jeszcze dwa razy pieczone ziemniaczki i napoje.

Po kilku chwilach Pan Wentworth Miller przynosi nam na talerzach nasze burgery, przebite wielką wykałaczką, ciepłe i pachnące. I pyszne, pieczone ziemniaczki, przez które zaczynamy tęsknić za wiosennymi ogniskami i spotkaniami przy grillu.
Nie potrafię jeść takich rzeczy bez ubrudzenia całego stołu i samej siebie, będę musiała poratować się sztućcami (podobno to straszna zbrodnia na burgerze :)). Mój wybranek Pierre jest bardzo smaczny. Bułka jest świeża i chrupiąca, dodatki jak najbardziej ok, sos pomidorowy świetny. Mięso całkiem całkiem, chociaż ja osobiście wolę trochę mocniej przyprawione. Minus za kawałek niewiadomego pochodzenia folii w moim burgerze (mam nadzieję, że to fragment opakowania po serze żółtym). Romans Kamili i Santiago jest bardziej udany. Z mięsem wszystko w porządku, sos pomidorowy jest świetny. Trochę gorzej układa się między Mateuszem i Luciano. Burger powinien być bardziej pikantny i trochę mocniej wysmażony; sos czosnkowy smakuje jak klasyczny majonez. Ewentualne niedociągnięcia rekompensują nam pieczone ziemniaczki. Opychamy się nimi po zjedzeniu naszych burgerów; są świetne i bardzo uzależniające!

Opuszczamy LoveKrove z pełnymi brzuchami, jesteśmy całkiem zadowoleni. Może nie było to powalające jedzenie, ale jednak całkiem smaczne i sycące. Jedyne minusy to nieszczęsna folia i trochę zbyt jałowe mięso. Fajna lokalizacja, sympatyczne i całkiem spokojne miejsce. Wiele osób mówiło mi, że w LoveKrove ciężko o wolny stolik, bo zawsze jest okupowane przez dzikie tłumy wygłodniałych hipsterów, artystów, turystów i innych "-ów". Być może. Nam na szczęście udało się tego wszystkiego uniknąć i w spokoju mogliśmy oddać się burgerowej uczcie :)

Burgery wołowe w rozmiarze standardowym:
Santiago: 17 zł
Luciano: 16 zł
Pierre: 15 zl
(Burgery w rozmiarze XL kosztują +/- 20 zł)
Pieczone ziemniaczki (mała porcja): 3 zł
Pieczone ziemniaczki (duża porcja): 5zł

LoveKrove
ul. Brzozowa 17
Kraków





Santiago

Luciano

Pierre




W niedzielne popołudnie znów naszła nas ochota na burgery. Niestety wielkie i nieuleczalne lenistwo powstrzymało nas od wychodzenia na zawnątrz (bo padał śnieg!) i dlatego burgery przygotowaliśmy sobie w domu.

SZYBKIE I ŁATWE DOMOWE BURGERY

Składniki:
(na 6 burgerów)
  • 6 dużych bułek
  • 300 g mięsa mielonego
  • 1/2 cebuli
  • pietruszka
  • olej do smażenia
  • ok. 10 plastrów sera żółtego
  • kilka ogórków kiszonych
  • ketchup
  • kilka łyżek pomidorów krojonych z oliwą i czosnkiem (użyłam tych z firmy Pudliszki)
  • według uznania inne składniki: sałata, musztarda, świeży pomidor, oliwki, cebula...
  • sól, pieprz, chili
Cebulę kroimy w kostkę. Pietruszkę siekamy. Mięso mielone (tutaj schab świeżo zmielony przez miłą panią w sklepie mięsnym) przyprawiamy solą, pieprzem, szczyptą chili. Dodajemy pietruszkę i cebulę, mieszamy i formujemy burgery (wielkość według uznania). Kiedyś dodawałam do mięsa jeszcze jedno jajko, żeby się wszystko lepiej trzymało, ale nie jest to konieczne. Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy nasze burgery aż się przyrumienią (mniej lub bardziej, jak lubicie). Bułki przecinamy na pół i lekko opiekamy w piekarniku. Następnie smarujemy każdą bułkę odrobiną sosu pomidorowego, dodajemy dodatki i mięso. U mnie dziś skromnie - dodaję jedynie ser żółty, kilka plasterków ogórka kiszonego, trochę pietruszki i usmażonego burgera. Całość polewam ketchupem i wkładam na kilka minut do piekarnika lub ewentualnie do mikrofalówki (tak, żeby ser się rozpuścił).

Smacznego!








0 komentarze:

Prześlij komentarz