Mediolan na sportowo

NIEDZIELA - DZIEŃ TRZECI

Buongiorno!

Ciężko się wstaje w upalny, niedzielny poranek.
Tym bardziej ciężko się wstaje po spędzonej bardzo aktywnie sobocie.
Ale Mediolan czeka! Trzeba ubrać się w przewiewne ciuchy, zjeść śniadanie, wypić kawę i wyruszyć na dalsze zwiedzanie tego pełnego kontrastów miasta.

Dzisiaj będziemy odkrywać nieznane miejsca, spacerować urokliwymi uliczkami, opalać się w parku, jeść lody i zwiedzać Stadion San Siro. Pokonamy niemało kilometrów, a wieczorem odpoczniemy przy Ripa di Porta Ticinese.

Giardini della Guastalla to najstarszy park miejski w Mediolanie, który został założony przez rodzinę Gonzagów w 1499 r. Ogród znajduje się w spokojnej okolicy, nieopodal Uniwersytetu Mediolańskiego i kilku szpitali. Już na pierwszy rzut oka można dostrzec, że park do najnowszych nie należy. Mimo to jest niezwykle urokliwy - barokowa fontanna, staw rybny i piękne, wiekowe platany.

Upał daje nam popalić, więc już po kilkunastu minutach opalania się (a raczej smażenia) na jednej z ławek przenosimy się do cienia i obserwujemy pojedynczych przechodniów. Są to głównie osoby starsze, które najprawdopodobniej mieszkają w okolicy.

Opuszczamy park i kierujemy się w stronę via San Damiano, po drodze mijając liczne kamienice z urokliwymi podwórzami pełnymi zieleni oraz niewielkie kościółki. Po dłuższej chwili dochodzimy do dobrze nam znanej ulicy - Corso Venezia - i stamtąd na Piazza Oberdan.






Nieopodal Piazza Oberdan znajduje się urokliwa kawiarenka o wdzięcznej nazwie Ca'puccino.
Dowiedziałam się później, że jest to włoska sieciówka (znajduje się w 8 miastach we Włoszech i w Londynie). W środku jest bardzo przyjemnie - proste meble, stonowane kolory i mnóstwo książek, które są jedyną ozdobą ścian.

W Ca'puccino można zjeść typowo włoskie śniadanie, lekki lunch albo coś bardziej treściwego (makaron!). Pora jest jednak idealna na drugie śniadanie, więc u Miłego Pana (w Italii obsługiwali nas wyłącznie Mili Panowie!) zamawiamy dwa croissanty (czekolada i krem waniliowy), które tutaj nazywają się cornetti, dwa razy cappuccino (w końcu tak się nazywa miejsce, w którym jesteśmy), latte macchiato i lody. Ale nie byle jakie lody tylko Lody Idealne. Bo to są domowe lody śmietankowe. I można sobie wybrać z jakimi dodatkami będą podane. Te, które lądują na naszym stole są z bitą śmietaną, czekoladą, espresso i ciasteczkami. Można w dowolny sposób wymieszać składniki, a następnie spałaszować ten cudowny, lodowy przysmak. Croissanty również rozpływają się w ustach (pisałam już, że smakują mi bardziej niż te we Francji?), szczególnie ten z nadzieniem waniliowym.

W Ca'puccino poza dobrym jedzeniem znaleźliśmy też chwilę wytchnienia od upalnego i gwarnego miasta oraz nabraliśmy sił na dalsze zwiedzanie.

Ca'puccino
via Marcello Malpighi 1
Milano

Latte macchiato: 1,40 euro
Cappuccino: 1,30 euro
Croissant (cornetto): 1,20 euro
Lody: 5,90 euto
Napiwek (doliczony z góry): 3 euro

W sumie trzy osoby zjadły i wypiły kawę za 15,30 euro







Po wyjściu z kawiarni udajemy się na zakupy do supermarketu, który znajduje się przy via Piave (najlepiej zapytać kogoś z przechodniów jak tam dojść, bo sklep jest ukryty pośród kamienic).
Poniżej moja popołudniowa przekąska: świeży sok grejpfrutowy, chrupiące "paluchy" croccanti z oliwkami i plastry suszonej kiełbaski.


Jedziemy na stadion dwóch mediolańskich klubów - A.C. Milanu i Inter Mediolanu. Jak dobrze, że jest metro! Przed nami aż 13 przystanków. Wsiadamy na stacji Loreto i wysiadamy na Lotto-Fiera 2. Fioletowa linia metra jest jeszcze w budowie, dlatego tym środkiem transportu nie da się póki co dojechać pod sam stadion. Przed nami spacer wzdłuż murów Ippodromo del Galoppo, toru wyścigów konnych. Po kilkunastu minutach spaceru wydaje nam się, że mur nigdy się nie kończy. Ale ciekawe graffiti (głównie motywy piłkarskie i konie w różnych kombinacjach, np. naga kobieta z głową konia...) umila nam drogę.






Po dłuższej chwili docieramy pod Stadion San Siro Giuseppe Meazza. Poniżej kilka ciekawostek na temat tego miejsca.

Informacje praktyczne i niepraktyczne na temat Stadionu San Siro:

1. Dwa słynne mediolańskie kluby, o których wyżej wspomniałam, powstały na przełomie XIX i XX wieku.

2. Sektor Curva Sud należy do kibiców A.C. Milanu i mieni się kolorami czerwono-czarnymi.

3. Sektor Curva Nord w czasie meczu przybiera barwy niebiesko-czarne kibiców Interu.

4. Do najsłynniejszych piłkarzy Interu należy Giuseppe Meazza, który występował na boisku w latach 30. XX w.

5. Bilet wstępu (muzeum + zwiedzanie stadionu z przewodnikiem, który mówi po włosku i angielsku) kosztuje 16 euro.

6. Dla dociekliwych podaję link do STRONY STADIONU (w języku angielskim).

7. W sklepiku z pamiątkami (bardzo małym) wszystkie gadżety sportowe, a zwłaszcza koszulki, są drogie.






YNWA
 
Uwaga, Suarez gryzie!

Zmęczeni i głodni po dwóch godzinach spędzonych na słynnym stadionie udajemy się do naszej ulubionej dzielnicy na wieczorne aperitivo. W poprzednich postach rozwodziłam się już zarówno na temat tych cudownych, mediolańskich kolacji jak i na temat samej Ripa di Porta Ticinese więc nie będę się po raz powtarzać i Was zanudzać :)

Tym razem nie jesteśmy wierni naszej knajpce Spritz Navigli, w której spędziliśmy dwa poprzednie wieczory. Udajemy się do lokalu obok, który nazywa się Vintage Coctail Bar. Aperitivo w lokalu kosztuje 7 euro, a na zewnątrz, w niewielkim ogródku, 9 euro. Siadamy w środku, bo po pierwsze jest taniej, a po drugie chłodniej. Po chwili urocza kelnerka przyjmuje zamówienie na nasze drinki.
Z tego miejsca pozdrawiam ją bardzo bardzo ciepło!!!




Zaczyna się. Są drinki. Jest jedzenie. Po całym dniu intensywnego zwiedzania to chyba jeden z najfajniejszych momentów. Usiąść, zjeść coś dobrego, odpocząć, porozmawiać o tym, co zobaczyliśmy i o tym, co będziemy zwiedzać jutro. Posłuchać wesołych, włoskich rozmów. Poczuć prawdziwy Mediolan. Zjeść go.

Cudownie!

Vintage Coctail Bar
Ripa di Porta Ticinese 17
Milano





Po kolacji, krótkim wieczornym spacerze i "wycieczce" na dworzec kolejowy wracamy do hotelu.
Jutro wybieramy się 100 km na południe od Mediolanu. Uciekamy od ciemnych chmur, które nadciągają od strony jeziora Como, które wstępnie planowaliśmy zwiedzić. Następnym razem zwiedzimy. A jutro będziemy w Cremonie...


0 komentarze:

Prześlij komentarz