Arrivederci Milano!

WTOREK - DZIEŃ PIĄTY

Dziś wieczorem wracamy do domu.
Nawet nie wiem gdzie się podziały wszystkie te dni. Minęły tak szybko!
Z jednej strony mam wrażenie, że już dość dobrze znam Mediolan. Czuję się jakbym była tu od dawna. A z drugiej strony czuję się tak, jakbym dopiero przyjechała do tego miasta.
Dziwne.

Po śniadaniu pakujemy się i zostawiamy nasze bagaże w hotelu, żeby na spokojnie spędzić jeszcze cały dzień w mieście.

Najcudowniejsza rzecz, która kojarzy mi się z wakacjami sprzed lat, a której niestety nie ma w Polsce - Nutella&Go!  
Pamiętam, że po raz pierwszy jadłam to cudeńko w 2002 roku, na kolonii w Cesenatico. To były czasy! :)



Dziś mamy małą listę rzeczy do zrobienia przed wyjazdem i będziemy się jej trzymać:

1. Idziemy na zakupy! (w końcu to miasto mody, prawda?)
2. Jemy lody w Ca'puccino - bo są przepyszne i koniecznie muszę je zjeść przed wyjazdem.
3. Po raz ostatni spacerujemy po Piazza del Duomo.
4. Jemy pizzę!!!!

Punkt numer jeden właściwie ciągnie się przez cały dzień z małymi przerwami. Jest początek lipca, wszędzie są wyprzedaże i spacer po samym Corso di Buenos Aires zajmuje nam jakieś dwie godziny.

Punkt numer dwa zaliczamy w przerwie między jednym a drugim sklepem z odzieżą bądź obuwiem. Będzie mi brakowało tych domowych lodów z Ca'puccino. I pysznego tiramisu!

Więcej o samym miejscu przeczytacie w jednym z poprzednich postów.
Jedyne co mogę dodać to to, że połączenie lodów śmietankowych z bitą śmietaną, czekoladą, pokruszonymi ciasteczkami i bezą tworzy najlepszy deser pod słońcem!




Skoro już jestem w Mediolanie - stolicy mody, to koniecznie muszę odwiedzić sklep Abercrombie&Fitch i zrobić sobie fotkę z przystojnym modelem :) Sklep znajduje się już niedaleko Piazza del Duomo, więc robimy tam mały przystanek w drodze do katedry.

Z Mediolanem już zawsze będzie mi się kojarzył utwór Boba Marleya "No woman, no cry", śpiewany tam właściwie przez wszystkich ulicznych artystów, o każdej porze dnia i nocy.

Docieramy pod katedrę i tam spędzamy trochę czasu - po raz ostatni chłoniemy atmosferę miasta i obserwujemy przemieszczających się po placu ludzi. Siedzimy na schodach katedry i najzwyczajniej w świecie patrzymy na przemieszczających się po Piazza del Duomo miejscowych i turystów.
Obserwacja ludzi to obowiązkowy punkt każdego z moich wyjazdów :)





Ostatnim punktem naszego "zwiedzania" jest Ristorante Pizzeria STOP, znajdująca się nieopodal Loreto. Zabawne jest to, że miejsce z najlepszym jedzeniem często udaje się odkryć dopiero w ostatni dzień pobytu w danym mieście. Na dodatek nierzadko okazuje się, że te dobre lokale znajdują się najbliżej hotelu, w którym się przebywa (taką samą sytuację mieliśmy w Pradze - lokal z pyszną, domową, czeską kuchnią mieścił się dosłownie kilkanaście metrów od naszego hotelu).

Pizzeria nie wygląda może z zewnątrz jakoś powalająco, ani nie mieści się w ścisłym centrum, ale decydujemy się zaryzykować i wejść do środka. Z resztą codziennie mijaliśmy to miejsce i widzieliśmy tam mnóstwo miejscowych - dla mnie jest to już mały wyznacznik dobrej kuchni.

Zamawiamy dwie pizze - jedna to Capricciosa (tutaj poza standardowymi składnikami jest podawana z oliwkami i karczochami), a druga Gorgonzola (z serem gorgonzola i orzechami włoskimi).

Pizza jest przepyszna! Pachnąca, z dużą ilością sera, na cienkim i chrupiącym cieście. Moją faworytą zostaje Gorgonzola, chociaż Capricciosa też jest niczego sobie. Dwie duże pizze dla trzech osób to naprawdę sporo. Po zakończonym posiłku (z trudem!) ledwo możemy wstać od stołu.
Najlepszy obiad w Mediolanie!

Ristorante Pizzeria STOP
viale Abruzzi 93
Milano

Pizza Capricciosa: 7 euro
Pizza Gorgonzola: 7 euro
Napoje (woda, Coca-Cola): 1-2,50 euro
Coperto (nakrycie stołu, napiwek doliczony z góry): 3,60 euro

W sumie trzy osoby najadły się i napiły za 22,50 euro






To był dzień zupełnie inny niż wszystkie. Nie zwiedzaliśmy już właściwie żadnych zabytków, tylko staraliśmy się po raz ostatni poczuć atmosferę miasta na 100%. Poobserwować ludzi, zjeść pizzę w lokalnej knajpce, posłuchać ulicznej muzyki... Mam nadzieję, że nie po raz ostatni!


Arrivederci Milano!

2 komentarze:

  1. Pożegnania są zawsze trudne ,ale przecież nic tak naprawdę się nie kończy ... Zawsze można wrócić do cudownych miejsc .;-)
    Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń