SOBOTA - DZIEŃ DRUGI
Sobotni poranek w Mediolanie jest wyjątkowo słoneczny. Na dziś zapowiadają niemałe upały, a przed nami wiele godzin intensywnego zwiedzania. Po śniadaniu (ok. godziny 10) uzbrojeni w butelki wody mineralnej i dobre humory, wyruszamy do Zamku Sforzów.
Docieramy w okolice Zamku i poświęcamy jeszcze kilka chwil na odwiedzenie pawilonów związanych z Expo 2015 (w Mediolanie wszystko kręci się teraz wokół przyszłorocznego Expo).
Castello Sforzesco robi wrażenie - w końcu w czasach renesansu był to jeden z najbogatszych dworów w Europie. Znajduje się on na terenie największego parku w mieście - Parco Sempione. Właściwie to Zamek Sforzów wyznacza swoisty początek parku, a widowiskowy Arco della Pace (Łuk Pokoju) jego koniec. W parku spędzamy dość sporą część przedpołudnia - spacerujemy, obserwujemy kaczki i żółwie, wystawiamy twarze do słońca. Decydujemy się także wyjechać na szczyt Torre Branca, wieży widokowej, która znajduje się nieopodal parku. Warto, bo przy dobrej pogodzie widoki są naprawdę interesujące. Wieża ma ponad 100 metrów wysokości i została zaprojektowana przez architekta Gio Ponti (ten sam pan, który zaprojektował Wieżowiec Pirelli).
Pamiętajcie, że muzeum zamkowe w poniedziałki jest zamknięte!
Spod Łuku Pokoju kierujemy się spacerem w kierunku kościoła Santa Maria Della Grazie, gdzie znajduje się słynny fresk Leonarda da Vinci "Ostatnia Wieczerza". Bilety najlepiej zakupić sobie wcześniej, dzwoniąc na specjalną infolinię (konsultanci mówią po włosku i po angielsku). Zamawiałam bilety końcem kwietnia albo na początku maja, ponieważ latem turyści chętnie odwiedzają to miejsce. Bilet normalny kosztuje 8 euro, ulgowy niecałe 5 euro (TUTAJ).
W drodze do bazyliki zatrzymujemy się na drugie śniadanie w jednej z niewielkich kawiarenek. W White Bear można usiąść na zewnątrz, przy jednym ze stolików wystawionych na szerokim chodniku (uwielbiam ten typowo włoski kawiarniany klimat!). Bardzo miły kelner pojawia się w mgnieniu oka (z tego miejsca pozdrawiam go serdecznie! - mijaliśmy się jeszcze kilka dni później, na którejś ze stacji metra, w tłumie ludzi - niesamowite są takie niespodziewane spotkania w dużych miastach). Zamawiamy cappuccino, dwie kawy americano z mlekiem, dwa croissanty z czekoladą (cudowne!!!) i loda na patyku. I przez jakieś pół godziny czujemy się jak rodowici Włosi (tym bardziej, że jakaś starsza pani pyta nas po włosku o drogę na najbliższy przystanek tramwaju).
White Bear
via Vincenzo Monti 47
Milano
americano - 1,60 euro
cappuccino - 2 euro
croissant - 1,30 euro
lód na patyku - 2 euro
w sumie 3 kawki, 2 croissanty i lód - 9,80 euro
Około 13:00 docieramy do kościoła Santa Maria della Grazie. Upał zaczyna nam powoli doskwierać, smażymy się na ławce jak skwarki na patelni. Sama bazylika jest przepiękna - warto znaleźć czas, żeby na spokojnie obejść ją dookoła (do środka kościoła niestety nie możemy wejść). O samym fresku mistrza Leonardo nie będę się tutaj rozwodzić - to cud, że wciąż jeszcze istnieje!
Następny punkt naszej wycieczki to słynna Duomo - wnętrze i niesamowite widoki z dachu katedry. Spod kościoła Santa Maria della Grazie udajemy się tam pieszo, podziwiając architekturę miasta i zatrzymują się na chwilę w Natural Break na owocowy koktajl. To miejsce jest naprawdę świetne - taki trochę Green Way, ale nie do końca. Owocowe i warzywne przekąski, lekkie dania i przede wszystkim koktajle owocowe (na mleku/na wodzie/z cukrem/bez cukru). Raj na ziemi, głównie w czasie upałów. No i samo zdrowie!
Natural Break
via Boccaccio 15
Milano
koktajl kosztuje ok.2-3 euro
Docieramy na Piazza del Duomo. Poniżej bardzo dużo zdjęć samego placu, katedry i widoków z góry, ale najpierw garść ważnych info.
Informacje praktyczne i niepraktyczne na temat Duomo di Milano:
1. Zapewne większość z Was już to wie, ale niektórzy wciąż o tym zapominają, a później jest płacz i zgrzytanie zębów - nie wpuszczą Was do katedry jeżeli Wasze kolana i ramiona będą odkryte. Zatem ubierzcie się stosownie.
2. Jeżeli macie w planach wyjść/wyjechać windą na dach katedry załóżcie wygodne buty. NIE ZAKŁADAJCIE śliskich sandałów na płaskiej podeszwie. Ani tym bardziej butów na obcasie/koturnie (dziewczyny!). Na dachu jest ślisko jak na lodowisku.
3. Wyjście na dach schodami kosztuje 7 euro (bilet normalny) i 3,50 euro (bilet ulgowy). Wyjazd windą 12 euro (n) i 6 euro (u). My wyszliśmy schodami i nie było źle. W końcu ruch to zdrowie.
4. Świątynia ma 135 wieżyczek, 2244 postaci świętych, 96 rzygaczy i największy witraż jaki kiedykolwiek wykonano. Pod względem wielkości zajmuje siódme miejsce na świecie.
5. Budowę katedry zapoczątkował ród Viscontich w 1386 roku i trwała ona aż pięć stuleci.
6. Wnętrze katedry jest warte zobaczenia, ale przede wszystkim warto wspiąć się na dach i podziwiać z góry miejskie widoki (przy dobrej pogodzie naprawdę piękne). W połowie lipca na dachu Duomo wyświetlano co wieczór (przez cały tydzień) różne filmy. Cudownie!
7. Nie wychodźcie na dach katedry w środku lata wczesnym popołudniem, jeżeli pogoda dopisuje wyjdźcie tam kiedy jest już trochę chłodniej. My wyszliśmy tam około godziny 15, w straszny upał. Widoki przepiękne, ale później byliśmy ledwo żywi.
Po intensywnym dniu nadszedł czas na intensywny wieczór. Zaczynamy go w dzielnicach Ticinese i Naviglia (aby tradycji stało się zadość), w knajpce Spritz Navigli (więcej o tym miejscu pisałam TUTAJ).
I znowu jest mecz. I drinki. I jedzenie.
Uwielbiam aperitivo!
Gdybym tutaj mieszkała to pewnie w ten sposób bym się żywiła. Aż się boję myśleć jakbym wyglądała - co wieczór drink i mnóstwo włoskiego jedzenia...
Szczerze mogę polecić to miejsce wszystkim, którzy wybierają się do Mediolanu i chcą zobaczyć jak wygląda aperitivo. Knajpka znajduje się w urokliwej dzielnicy, obsługa jest bardzo miła, mają sporo stolików zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, drinki są duże (i mocne) a jedzenie smaczne i różnorodne.
Atmosfera w czasie meczu jest gorąca, tak samo gorąco jest w Mediolanie. Te beztroskie, mediolańskie wieczory na długo pozostaną w mojej pamięci.
Po meczu (i po obfitej kolacji) spacerujemy jeszcze chwilę po tej urokliwej dzielnicy, która w sobotni wieczór tętni życiem, jest głośna i pachnie przeróżnymi daniami, perfumami i tytoniem.
Jedziemy pod Duomo, bo słońce powoli zachodzi. Katedra wygląda o tej porze niesamowicie. Zakochane pary siedzą na schodach, grają uliczni muzycy. Wieczory we Włoszech są magiczne.
Ja też siadam na chwilę na schodach pod katedrą. Może chcę się poczuć jak rodowita mieszkanka Mediolanu? Może najzwyczajniej w świecie bolą mnie nogi po całym dniu chodzenia po mieście? A może muszę sprawdzić coś na mapie? To nie jest ważne. Ważne, jest to, że siedzę tam i cieszę się tą ulotną chwilą.
Intensywny wieczór kończymy spacerem po artystycznej dzielnicy Brera. To taki odpowiednik paryskiego Montmartre'u, praskiego Žižkova, ewentualnie krakowskiego Kazimierza. Wąskie uliczki, maleńkie butiki, modne bary. Brera tętni życiem. Wszystko jest tam sprzeczne. Artystyczny nieład, nonszalancja, bohema.
I Pinacoteca di Brera, prestiżowe muzeum, gratka dla miłośników sztuki.
Skoro jesteśmy już w artystycznej dzielnicy o zachodzie słońca w sobotni wieczór, grzechem byłoby nie usiąść na chwilę w jednej z urokliwych knajpek przy via Brera. Bar Brera tętni życiem. Zamawiamy trzy duże piwa (jest tak gorąco!) i znów zaczynamy chłonąć klimat tego miasta. Pytam dwóch Miłych Panów o jakikolwiek sklep spożywczy - otwarty w sobotę po 22:00 - w okolicy. Wypadałoby kupić sobie chociaż wodę mineralną. I może coś przeciwko komarom (zabierzcie coś koniecznie jeżeli wybieracie się do Mediolanu latem!). Mili Panowie tłumaczą nam jak dotrzeć do sklepu i informują, że po 23:00 nie wolno już kupować alkoholu (w sklepach; w barach można). Ucinamy sobie krótką pogawędkę z Miłymi Panami, dopijamy piwo i wyruszamy dalej, w głąb pełnej ludzi Brery, w poszukiwaniu sklepu.
Jest już ciemno. Oddalamy się powoli od Brery, która właśnie zaczyna się bawić. Szukamy sklepu i nie możemy go znaleźć. A kiedy już go znajdujemy, okazuje się, że był otwarty do godziny 22:00. Sklepu otwartego 24h/dobę nie możemy znaleźć. I nikt z przechodniów nie wie o jego istnieniu.
Wracamy więc do hotelu, gdzie zamiast wody mamy tylko różowe wino. Dobre i to.
Bar Brera
via Brera 23
Milano
3 piwa (duże) - 18 euro
Sobotni poranek w Mediolanie jest wyjątkowo słoneczny. Na dziś zapowiadają niemałe upały, a przed nami wiele godzin intensywnego zwiedzania. Po śniadaniu (ok. godziny 10) uzbrojeni w butelki wody mineralnej i dobre humory, wyruszamy do Zamku Sforzów.
Włoskie śniadanie
Niedaleko naszego hotelu znajduje się niewielka pasticceria (piekarnia), w której poza pieczywem i słodkościami można kupić także pyszną pizzę.
Docieramy w okolice Zamku i poświęcamy jeszcze kilka chwil na odwiedzenie pawilonów związanych z Expo 2015 (w Mediolanie wszystko kręci się teraz wokół przyszłorocznego Expo).
Castello Sforzesco robi wrażenie - w końcu w czasach renesansu był to jeden z najbogatszych dworów w Europie. Znajduje się on na terenie największego parku w mieście - Parco Sempione. Właściwie to Zamek Sforzów wyznacza swoisty początek parku, a widowiskowy Arco della Pace (Łuk Pokoju) jego koniec. W parku spędzamy dość sporą część przedpołudnia - spacerujemy, obserwujemy kaczki i żółwie, wystawiamy twarze do słońca. Decydujemy się także wyjechać na szczyt Torre Branca, wieży widokowej, która znajduje się nieopodal parku. Warto, bo przy dobrej pogodzie widoki są naprawdę interesujące. Wieża ma ponad 100 metrów wysokości i została zaprojektowana przez architekta Gio Ponti (ten sam pan, który zaprojektował Wieżowiec Pirelli).
Pamiętajcie, że muzeum zamkowe w poniedziałki jest zamknięte!
Mama i Maleństwo
Spod Łuku Pokoju kierujemy się spacerem w kierunku kościoła Santa Maria Della Grazie, gdzie znajduje się słynny fresk Leonarda da Vinci "Ostatnia Wieczerza". Bilety najlepiej zakupić sobie wcześniej, dzwoniąc na specjalną infolinię (konsultanci mówią po włosku i po angielsku). Zamawiałam bilety końcem kwietnia albo na początku maja, ponieważ latem turyści chętnie odwiedzają to miejsce. Bilet normalny kosztuje 8 euro, ulgowy niecałe 5 euro (TUTAJ).
W drodze do bazyliki zatrzymujemy się na drugie śniadanie w jednej z niewielkich kawiarenek. W White Bear można usiąść na zewnątrz, przy jednym ze stolików wystawionych na szerokim chodniku (uwielbiam ten typowo włoski kawiarniany klimat!). Bardzo miły kelner pojawia się w mgnieniu oka (z tego miejsca pozdrawiam go serdecznie! - mijaliśmy się jeszcze kilka dni później, na którejś ze stacji metra, w tłumie ludzi - niesamowite są takie niespodziewane spotkania w dużych miastach). Zamawiamy cappuccino, dwie kawy americano z mlekiem, dwa croissanty z czekoladą (cudowne!!!) i loda na patyku. I przez jakieś pół godziny czujemy się jak rodowici Włosi (tym bardziej, że jakaś starsza pani pyta nas po włosku o drogę na najbliższy przystanek tramwaju).
White Bear
via Vincenzo Monti 47
Milano
americano - 1,60 euro
cappuccino - 2 euro
croissant - 1,30 euro
lód na patyku - 2 euro
w sumie 3 kawki, 2 croissanty i lód - 9,80 euro
Następny punkt naszej wycieczki to słynna Duomo - wnętrze i niesamowite widoki z dachu katedry. Spod kościoła Santa Maria della Grazie udajemy się tam pieszo, podziwiając architekturę miasta i zatrzymują się na chwilę w Natural Break na owocowy koktajl. To miejsce jest naprawdę świetne - taki trochę Green Way, ale nie do końca. Owocowe i warzywne przekąski, lekkie dania i przede wszystkim koktajle owocowe (na mleku/na wodzie/z cukrem/bez cukru). Raj na ziemi, głównie w czasie upałów. No i samo zdrowie!
Natural Break
via Boccaccio 15
Milano
koktajl kosztuje ok.2-3 euro
arbuz+ananas, melon+truskawki, kiwi+mango
Docieramy na Piazza del Duomo. Poniżej bardzo dużo zdjęć samego placu, katedry i widoków z góry, ale najpierw garść ważnych info.
Informacje praktyczne i niepraktyczne na temat Duomo di Milano:
1. Zapewne większość z Was już to wie, ale niektórzy wciąż o tym zapominają, a później jest płacz i zgrzytanie zębów - nie wpuszczą Was do katedry jeżeli Wasze kolana i ramiona będą odkryte. Zatem ubierzcie się stosownie.
2. Jeżeli macie w planach wyjść/wyjechać windą na dach katedry załóżcie wygodne buty. NIE ZAKŁADAJCIE śliskich sandałów na płaskiej podeszwie. Ani tym bardziej butów na obcasie/koturnie (dziewczyny!). Na dachu jest ślisko jak na lodowisku.
3. Wyjście na dach schodami kosztuje 7 euro (bilet normalny) i 3,50 euro (bilet ulgowy). Wyjazd windą 12 euro (n) i 6 euro (u). My wyszliśmy schodami i nie było źle. W końcu ruch to zdrowie.
4. Świątynia ma 135 wieżyczek, 2244 postaci świętych, 96 rzygaczy i największy witraż jaki kiedykolwiek wykonano. Pod względem wielkości zajmuje siódme miejsce na świecie.
5. Budowę katedry zapoczątkował ród Viscontich w 1386 roku i trwała ona aż pięć stuleci.
6. Wnętrze katedry jest warte zobaczenia, ale przede wszystkim warto wspiąć się na dach i podziwiać z góry miejskie widoki (przy dobrej pogodzie naprawdę piękne). W połowie lipca na dachu Duomo wyświetlano co wieczór (przez cały tydzień) różne filmy. Cudownie!
7. Nie wychodźcie na dach katedry w środku lata wczesnym popołudniem, jeżeli pogoda dopisuje wyjdźcie tam kiedy jest już trochę chłodniej. My wyszliśmy tam około godziny 15, w straszny upał. Widoki przepiękne, ale później byliśmy ledwo żywi.
Po intensywnym dniu nadszedł czas na intensywny wieczór. Zaczynamy go w dzielnicach Ticinese i Naviglia (aby tradycji stało się zadość), w knajpce Spritz Navigli (więcej o tym miejscu pisałam TUTAJ).
I znowu jest mecz. I drinki. I jedzenie.
Uwielbiam aperitivo!
Gdybym tutaj mieszkała to pewnie w ten sposób bym się żywiła. Aż się boję myśleć jakbym wyglądała - co wieczór drink i mnóstwo włoskiego jedzenia...
Szczerze mogę polecić to miejsce wszystkim, którzy wybierają się do Mediolanu i chcą zobaczyć jak wygląda aperitivo. Knajpka znajduje się w urokliwej dzielnicy, obsługa jest bardzo miła, mają sporo stolików zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, drinki są duże (i mocne) a jedzenie smaczne i różnorodne.
Atmosfera w czasie meczu jest gorąca, tak samo gorąco jest w Mediolanie. Te beztroskie, mediolańskie wieczory na długo pozostaną w mojej pamięci.
Lasagne z tuńczykiem
Kruche ciasteczka i gigantyczna Nutella
Po meczu (i po obfitej kolacji) spacerujemy jeszcze chwilę po tej urokliwej dzielnicy, która w sobotni wieczór tętni życiem, jest głośna i pachnie przeróżnymi daniami, perfumami i tytoniem.
Jedziemy pod Duomo, bo słońce powoli zachodzi. Katedra wygląda o tej porze niesamowicie. Zakochane pary siedzą na schodach, grają uliczni muzycy. Wieczory we Włoszech są magiczne.
Ja też siadam na chwilę na schodach pod katedrą. Może chcę się poczuć jak rodowita mieszkanka Mediolanu? Może najzwyczajniej w świecie bolą mnie nogi po całym dniu chodzenia po mieście? A może muszę sprawdzić coś na mapie? To nie jest ważne. Ważne, jest to, że siedzę tam i cieszę się tą ulotną chwilą.
Intensywny wieczór kończymy spacerem po artystycznej dzielnicy Brera. To taki odpowiednik paryskiego Montmartre'u, praskiego Žižkova, ewentualnie krakowskiego Kazimierza. Wąskie uliczki, maleńkie butiki, modne bary. Brera tętni życiem. Wszystko jest tam sprzeczne. Artystyczny nieład, nonszalancja, bohema.
I Pinacoteca di Brera, prestiżowe muzeum, gratka dla miłośników sztuki.
Skoro jesteśmy już w artystycznej dzielnicy o zachodzie słońca w sobotni wieczór, grzechem byłoby nie usiąść na chwilę w jednej z urokliwych knajpek przy via Brera. Bar Brera tętni życiem. Zamawiamy trzy duże piwa (jest tak gorąco!) i znów zaczynamy chłonąć klimat tego miasta. Pytam dwóch Miłych Panów o jakikolwiek sklep spożywczy - otwarty w sobotę po 22:00 - w okolicy. Wypadałoby kupić sobie chociaż wodę mineralną. I może coś przeciwko komarom (zabierzcie coś koniecznie jeżeli wybieracie się do Mediolanu latem!). Mili Panowie tłumaczą nam jak dotrzeć do sklepu i informują, że po 23:00 nie wolno już kupować alkoholu (w sklepach; w barach można). Ucinamy sobie krótką pogawędkę z Miłymi Panami, dopijamy piwo i wyruszamy dalej, w głąb pełnej ludzi Brery, w poszukiwaniu sklepu.
Jest już ciemno. Oddalamy się powoli od Brery, która właśnie zaczyna się bawić. Szukamy sklepu i nie możemy go znaleźć. A kiedy już go znajdujemy, okazuje się, że był otwarty do godziny 22:00. Sklepu otwartego 24h/dobę nie możemy znaleźć. I nikt z przechodniów nie wie o jego istnieniu.
Wracamy więc do hotelu, gdzie zamiast wody mamy tylko różowe wino. Dobre i to.
Bar Brera
via Brera 23
Milano
3 piwa (duże) - 18 euro